2 sierpnia 2015

Rozdział 7. Wymyślcie. Sobie. Plan. Działania.

Siedziałam pod prysznicem i myślałam o tym, co się dzisiaj wydarzyło. Velvet oznajmił, że byłam wprost cudowna. Zmycie mi wszystkiego z twarzy zajęło trochę czasu, a lakieru z włosów to było naprawdę nie lada wyzwanie.
Woda spływała mi po ciele, zmywając smutki i radości dnia.
Radości?
Radości.
Ludzie nie wiedzą, że jestem niemową. Po moim dzisiejszym występie myślą, że jestem jak inni. Jak wielu trybutów z tego roku, ale i z poprzednich, i, być może, z następnych lat. Przeciętna, niewyróżniająca się z tłumu ludzi, którzy zginęli i zginą w tym piekle, na arenie. Jak mogę udowodnić, że jest inaczej? Nie potrafię. Każdy jest inny, ale wszyscy są tacy sami.
Gorące krople spadały mi na głowę.
Byłam cudowna, jak twierdził Velvet, ale ja naprawdę w to wątpiłam. Po prostu szczerzyłam się jak mysz do sera. A myszy nie są ładne, takie panuje powszechne przekonanie. Stanowią jednak niemały problem…
Jutro pierwszy dzień ćwiczeń. Czas na wymyślenie taktyki na arenę. Zastanawiałam się, czy wezmę notatnik. Nie ten z domu, tylko do porozumienia się. Warto umieć się posłużyć nim w gronie osób z którymi się tymczasowo mieszka, ale będzie on również sygnałem dla innych trybutów. Może warto wykorzystać na wywiadzie element zaskoczenia? Z ludźmi będę się porozumiewać tak jak dawniej.
Wstałam i wyszłam z łazienki, po drodze wycierając krople z ciała. Taka codzienna rzecz, w tak niecodziennym miejscu.
Przebrałam się w nową pidżamę, całą w kolorowe motyle, i wskoczyłam do świeżej pościeli.
Otworzyłam zeszycik. Ten, co dostałam od taty, gdy go widziałam ostatni raz…
Łzy stanęły mi w oczach. Nie mogę go zawieść, czymkolwiek by to nie było. A on z pewnością by nie chciał, bym płakała.
Zdobyłam się na to, by zacząć czytać.
Nóż w ręku nie wystarczy, trzeba być czujnym, bo życie często zaskakuje podczas snu.”[1]. Poznałam pismo dziadka.
Dziadek. Do niedawna był mentorem. A gdyby teraz był? Czy byłoby mi łatwiej? Może wręcz przeciwnie? Może bliskość znanej mi osoby działałaby gorzej niż gdyby była daleko? Nigdy się tego nie dowiem, ale to może lepiej…
Przeczytałam kolejną złotą myśl: „Dom to nie miejsce, w którym mieszkasz, ale miejsce, gdzie Ciebie rozumieją[2]. Tak, zdecydowanie. Naprawdę pasuje to do mojego przypadku. U mnie dom, to była rodzina, której nie przeszkadzała moja wada.
Przeglądałam sobie go jeszcze chwilę w ciszy. W niektórych miejscach były surrealistyczne obrazki, niemające sensu. Człowiek z klatką w brzuchu. I inne cytaty np.: „Być wolnym, to móc nie kłamać[3] i „Szczęście to jedyna rzecz, która się mnoży, jeśli się ją dzieli[4]. Pomyślałam, że warto wziąć sobie niektóre do serca. W końcu, nawet jeżeli nie pozwolą mi wziąć go na arenę, przyjemnie jest znać takie rzeczy. Chociaż, jakie mogą mieć znaczenie w tej klatce? Osobie, która będzie mnie mieć na celowniku naprawdę będą one wisieć. Co więcej, nawet, gdyby go to obchodziło, sama osobiście nie potrafiłabym mu tego przekazać.
Dobro to nie jest wiedza, to jest czyn[5] tak, może się przydać. Taaak, nawet bardzo…
Wolno zgasiłam światło i leżałam w zimnej pościeli patrząc się w sufit. Czy koszmar wróci? Może będzie coś gorszego?
Bałam się zasnąć.
Ciekawe co z Vinem. Jak on się czuje? Z dzisiejszej rozmowy dowiedziałam się, że chce wrócić. Życzę mu tego z całego serca. Zasłużył sobie. Spróbuję mu pomóc.  Nie wiem jak, ale spróbuję.
Próbowałam zasnąć. Naprawdę. Ale to było niewykonalne, bo gdy tylko zamykałam oczy widziałam sceny z poprzedniego snu. Natychmiast ze strachem otwierałam oczy. Dodatkowo ciągle trudno mi było znaleźć wygodną pozycję. Przekręcałam się z boku na bok, za wszelką ceną próbując zmrużyć oczy. Nic. Raz na jakiś czas wtulałam twarz w poduszkę, próbując odnaleźć w niej przyjemny chłód. Ale im bardziej się starasz, tym gorzej wychodzi.
Wiem!
Spróbuję poprosić o czekoladę! Albo może mleko? Jak pomyślałam tak zrobiłam. Zeszłam po schodach. Moje bose stopy lekko dotykały zimnego drewna, co przypominało mi dom. Widziałam, że światło się paliło. Jak w domu, gdzie dziadek zawsze siedział na dole czytając książkę.
Jak się spodziewałam, na dole zastałam Vina patrzącego się przez okno.
- Nie możesz zasnąć? – kiwnęłam głową. - Ja nawet nie próbowałem. Jutro zobaczę moich morderców, jak prezentują swoje umiejętności. A ja nic nie umiem. I jak mam zamiar do nich wrócić? - w ostatnim zdaniu zorientowałam się, że chodzi  o rodzinę, nie zawodowców.
Podeszłam do niego i położyłam mu na ramieniu rękę, w geście podnoszącym na duchu.
- Ty mnie pocieszasz, a jesteś młodsza i to o wiele. Do tego jesteś dziewczyną. Czuję się jak zgniły chleb. – nie wiedziałam, jak na to zareagować. Przestać pocieszać? Zaprzeczyć, że wcale się tak nie czuje? Zamiast tego ścisnęłam rękę na jego ramieniu, a on się ponuro uśmiechnął.
Do pokoju weszła awoksa. Próbowałam poprosić ją o mleko, odgrywając przy tym niezłą szopkę. Chyba zrozumiała, bo uśmiechnięta na chwilę odeszła. Vin ciągnął dalej.
- Tam za horyzontem gdzieś jest nasz dom. I nasze rodziny. - awoksa wróciła i postawiła na parapecie przede mną czekoladę. Spojrzała mi w oczy i pokręciła głową. Ręką wskazała drugą stronę. Zrozumiałam. Siódemka jest gdzie indziej. Kąciki moich ust uniosły się. Awoksa też się uśmiechnęła i odeszła. Zaczęłam pić, zdając sobie sprawę, że nie mam zbyt wielkiego talentu w odgrywaniu krowy.
- Spróbuj zasnąć.
Wróciłam do pokoju i położyłam się, spełniając jego polecenie.
~*~
Kiedy rano obudziła mnie Mera, pamiętałam, że znów miałam zły sen. Trochę dlatego, że miałam jakieś przebłyski krwi, a trochę, bo cała byłam zalana potem. Wstałam i poszłam na chwilę po prysznic. Zdałam sobie sprawę, że robię to znacznie częściej niż w domu.
Trudno.
Woda poleciała na mnie jak zwykle, tym samym nurtem, jak co dzień. Ale ja co dzień kiedy pod nią stawałam byłam innym człowiekiem.
Ubrałam się w kwieciste leginsy i czarną, luźną bluzkę. Zeszłam na śniadanie. Poprosiłam o bananowo - truskawkowy koktajl, tym razem pisząc, bo nie byłam w nastroju do robienia z siebie małpy (i jej udawania). Następnie zrobiłam sobie grzankę z dżemem i słuchałam rozmowy prowadzonej przy stoliku.
- Masz dla nas jakieś wskazówki? - spytał Vin Orianę.
- Myślcie. Wymyślcie własny plan, najlepiej teraz i zacznijcie go realizować już na treningu. Bo najważniejsze, to wiedzieć, co robić. - odpowiedziała mu lakonicznie.
- A jaśniej?- dopytywał się Vin.
- Wymyślcie. Sobie. Plan. Działania. – powiedziała dobitnie z naciskiem na każde słowo.
- Ale o co ci chodzi? – drążył Vin. Już go nie słuchałam.
Mentorka ma rację. Plan. Tylko łatwo znać teorię, gorzej z wymyśleniem. W czym ja jestem dobra? Tylko obiektywnie. Potrafię się wspinać na drzewa. I biegać. Dwa podstawowe na arenie syndromy ucieczki. Umiem obserwować ludzi i wyciągać wnioski. Poznawać ich osobowość. Nie umiem walczyć. Nie będę próbować. Co jeszcze umiem? Parę rzeczy, ale nie potrafię ich wymienić. A co bym chciała umieć? Rozpoznawać rośliny, które są jadalne, a które trujące. Co jeszcze może mi się przydać? Węzły? Ogień? Może. Zobaczę jeszcze, jak się tam znajdę. Muszę poćwiczyć dyskretność i ciszę. Skradać się. Może jeszcze bieg z przeszkodami. A na arenę? Hmm… ten plan muszę jeszcze dopracować.
Arena… jak ona będzie wyglądać? Czy to będzie pustynia, morze, las? A może jeszcze gorzej? Znając Kapitol nic fajnego. Zresztą to się okaże. Na razie trzeba skupić się na pozostaniu człowiekiem.


҉ 


[1] Autorstwa dziadka Ewey. Bliżej? Mnie, Okej.
[2] Autorstwa Christiana Morgensterna
[3] Autorstwa Alberta Camusa
[4] Autorstwa Alberta Schweitzera
[5] Autorstwa Romaina Rollanda

Wiojta!
Przejdę od razu do konkretów, bo nie chce mi się pisać kwiecistych i wymyślnych przeprosin za spóźnienie. Powiem krótko – jestem w miejscu, w którym internet ma swoje kaprysy.
Ten rozdział napisałam wcześniej, ale jak go dziś przeczytałam to od razu cały skasowałam i zaczęłam od nowa. To dlatego o tak późnej godzinie (późnej według moich rodziców, ja tam jestem wampirem) wstawiam post.
Rozdział o niczym, przejściowy. Po prostu taki tekst, którego nawet nie będę oceniać, bo i krótki, i równie dobrze mogłoby go nie być.
Nie mam już komu dawać dedykacji, więc dziś otrzymuję ją ja sama do wspomagania weny XD.
Następnego rozdziału/opowiadania oczekujcie przed 15 sierpnia. Dokładnej daty nie powiem, bo sama jej nie znam (A co to jest kalendarz? – ja w wakacje).
Życzę miłego czytania i pomyślnych sztormów

Okej

12 komentarzy:

  1. Pierwsza.
    Aktualnie jestem na wakacjach z ciul znaczy się złym dostępem do neta.
    Jak wrócę to nadrobię :D
    A i u mnie postaram się za parę dni dodać rozdział, jak tylko internet pozwoli na wymianę internetową z betą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem beznadziejna.
      Miałam skomentować?
      Miałam.
      Zrobiłam to?
      Nie. Wróciłam w Sobotę, Nadal jestem zmęczona.
      Skomentowałabym jutro,ale nie wiem czy będe mieć siłę i trzeźwy umysł xD bo idę na melo.
      Wracając do rozdziału.
      Rozdzialik fajny ale taki przejściowy.
      Ewea czasami grrr.
      Velvet, dopiero teraz skojarzyłam, że taka jest też nazwa chyba srajtaśmy xD
      Ogólnie nie wiem co napisać.
      Z naszej dwójki to Ci lepiej wychodzą komentarze.
      Chyba się będę zwijać.
      Tak więc zabieram ze sobą mojego męża Entera i naszą córeczkę Spacije.
      Dobranoc :D
      Pozdrawiam
      PaKi :*

      Usuń
    2. To przez pogodę. Ja też jestem zmęczona XD.
      Tak, Ewea czasami może zdenerwować...
      Ale ją lubię.
      Velvet to po angielsku aksamit, tylko srajtaśma przywłaszczyła nazwę...
      Komentu więcej XD. ćwiczenie czyni mistrzem.
      Nie! Nie zabieraj ich! Tak bardzo ich lubię!
      (Osobiście podrywam bqliźniaka twego męża XD)
      Nawzajem
      Okej

      Usuń
  2. Skoro Twoi rodzice uważają godzinę 20 za późną... Pokaż im godzinę o której pisałam ten komentarz, okay?
    Co tu dużo mówić... Rozdział typowy zapychacz...
    Potrzebowałam przerwy od Onyksu bo tu tyle się dzieje ze...
    No i padło tutaj
    Nie no nie było źle, jakoś strasznie się nie nudziłam, ale też nie angażowałam się za bardzo. W między czasie nawet poszłam zróbic sobie opatrunek. Robić opatrunek na oko o 2 q nocy... Łaj not? * jeśli opatrunkiem nazywamy gazę i dwie tasiemki do przyklejania opatrunków...*
    Ej nie bo schodze z tematu
    Vin to taka urocza łajza
    Lubię go
    Ewea pojęcia nie mam czemu mnie wkurza
    No nic
    Weny
    Słodyczy pełno
    Miłego wypoczynku!
    Laciata <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie no, godzina była 21:20, a potem pół nocy grałam w grę XD. Karcianą. Z rodzicami.
      Wiem, nie był najlepszy ten rozdział, ale następny mam nadzieję zrekompensuje stratę XD.
      Ewea może cię wkurzać. (Nawiasem mówiąc mnie też czasami wkurza, też nie wiem czemu. Ale w niektórych przypadkach jest fajna)
      A Vin... ja sama nie wiem (czyt. wiem i to bardzo dobrze) jaki się okaże w ostatecznym rozrachunku. Ale wiesz co? Lubię go.
      Nawzajem!
      Okej

      Usuń
    2. Świetny rozdział. Dobrze się go czytało ;) Niestety więcej nie napiszę bo jestem nad morzem ( i piszę z komórki). Piszę tylko, żebyś wiedziała, że przeczytałam rozdział :)
      Pozdrawiam, życzę pełno weny i dobrych wakacji :)

      Usuń
    3. Dzięki.
      Nie wiem, co więcej napisać, bo krótko.
      Może poza tym, że też jestem na wakacjach XD. Nad morzem XD.
      Okej

      Usuń
  3. Ostatni akapit dokładnie opisuje to, co się dzieje w mojej rozczochranej czuprynie.
    Na początek chcę pochwalić szablon. Wszystko stało się o wiele bardziej czytelne (czekam na upragnioną zakładkę z bohaterami :3).
    Teraz jestem zdziwiona, dlaczego jeszcze nie zaobserwowałam Twojego bloga. Wstyd. Wstyd. Wstyd. Nie wiem, jak mogłam ominąć tak fantastycznego bloga. :)
    Rozdział jest krótki, ot tak, rzeczywiście zapchanie fabuły, ale ciekawy. Podoba mi się :)
    Pozdrawiam ciepło, roztapiając się dyskretnie
    Niezgodny Kosogłos z kosoglos-zyje.blogspot.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szablon od Calliste z Graficznej Przystani. Naprawdę ją polecam, bo jej prace są po prostu przepiękne.
      Zakładka z bohaterami... kurde, będę się musiała narobić. Bo, ponieważ nie mogę znaleźć odpowiednich aktorów, będę ich pewnie rysować sama. Miałam nadzieję, że jednak nie będę musiała... Ale dziękuję za wyzwanie, potrzeba mi takich rzeczy.
      Jejku, 10 obserwatorów... nawet w marzeniach tylu nie miałam!
      Strasznie się cieszę, że ci się podoba.
      Okej

      Usuń
  4. Witaj.
    Podoba mi się szablon, jest świetny. Jednak mam pewną prośbę, czy czcionka mogłaby być większa?
    Rozdział 1 - Od samego początku spodobał mi się Twój styl pisania. Jestem jak najbardziej za i podziwiam Cię, że wybrałaś taką a nie inną tematykę!
    Rozdział 2 - ten rozdział złapał mnie o wiele bardziej za serce niż poprzedni. Pożegnanie z rodzicami to...najgorsza z możliwych rzeczy do zrobienia. Dziewczyna ma niewątpliwie pecha.
    Rozdział 3 - Kobieta, mentorka tych dwojga, zrobiła na mnie ogromne wrażenie! Jestem zaintrygowana jej osobą.
    Rozdział 4 - Nie dziwi mnie zachowanie dziewczyny. Nie zadaje pytań, jest opanowana, chociaż jej wzrok pokazuje więcej niżby chciała (chociaż ona tego chce!).
    Rozdział 5 - a więc jednak tych dwoje..dzięki jednemu wydarzeniu pokazują, że są ludźmi z krwi i kości..
    Rozdział 6 i 7 - a więc główna bohaterka jest niemową.. jestem ciekawa jak dalej potoczą się ich losy. Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. Wtedy rozpiszę się bardziej :)

    KAKTUS W SERCU.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szablon to zasługa Calliste. Na dole link.
      1. Dziękuję! To strasznie miłe przeczytać takie słowa.
      2. Wiem. Strasznie trudno się pisało tę scenę, bo nie wiedziałam, co w niej pokazać.
      3. Oriane jest moją ulubioną postacią.
      4. Zgadzam się z twoim podsumowaniem...
      5. Zgadzam się
      6. Mam nadzieję, że się nie zawiedziesz...
      Okej

      Usuń
  5. Super, a i widzę, że ci popularność wzrasta :D

    OdpowiedzUsuń