-
Zostań tam gdzie stoisz i trzymaj ręce na widoku – rozległ się za mną kobiecy
głos.
Zamarłam,
a chwilę potem poczułam nóż na gardle.
Zaczęłam
szybciej oddychać, o wiele szybciej, niż powinnam.
-
Zachciało się pić, co? Moja woda. Jasne? Moja.
Już
wiedziałam, kto za mną stoi. Rozpoznałam ten głos.
Erika.
Kolejny
zły aspekt bycia niemową – kiedy ktoś ci chce poderżnąć gardło, ty nie masz jak
protestować.
-
Nic nie mówisz? Zgadzasz się, czy nie? Moja, prawda?
Delikatnie
pokiwałam głową, uważając na czubek ostrza.
-
Momencik. – dziewczyna za mną stojąca odsunęła nóż. – Nic nie mówisz… Bo nie
możesz?
Kiwnęłam
głową, bojąc się odwrócić.
-
Ewea?
Ponowne
kiwnięcie.
Chwilę
potem, zamiast noża poczułam, jak dziewczyna mnie odwraca w swoją stronę.
-
Mój Boże, Ewea! – prawie krzyknęła. – Co by się stało gdybym cię zabiła!?
Chwilę
stałam, nie wiedząc, co zrobić.
-
Nie poznałam cię! Przepraszam, że ci groziłam! Jezu, czuję się tak podle… nic
ci nie jest? Myślałam, że umarłaś przy rogu, widziałam twoje ciało. Nie mogłam
sprawdzić na niebie, bo zaspałam! Ty żyjesz! Jak ja się cieszę!
Chwilę
stałam zamurowana. Dziwny obrót zdarzeń. Doprawdy dziwny. Uśmiechnęłam się do
dziewczyny, ale chwilę potem zobaczyłam, że jej ręka krwawi.
Złapałam
patyk leżący na ziemi i napisałam na piachu: „Co ci się stało?”.
Dziewczyna
najwyraźniej miała potrzebę ciągłego mówienia, bo wyrzuciła z siebie potok
słów. Domyśliłam się, że parę dni bez towarzysza było dla niej cierpieniem.
-
W trakcie rzezi przy rogu próbowałam zdobyć plecak. – wskazała na coś leżącego
w kącie. – No i kapsnął mnie.
Posłałam
jej pytające spojrzenie.
-
Caps. Kapsnął mnie. Gra słów – wytłumaczyła, po czym ciągnęła swoją opowieść. -
Jak na złość w tym cholernym bagażu nie było nic do opatrzenia rany, więc
przemywam ją wodą, ale wiesz… nie jest za dobrze. Trochę boli. Idiota. Mam
nadzieję, że umrze.
Szybko
napisałam na ziemi, że on już jest martwy, gdyż nie chciałam wysłuchiwać dalszej
przemowy na ten temat.
-
Jest martwy? To cudownie! O jednego mniej!
Czy
tylko mi to przypomina mowę psychopaty?
-
Nieważne. A ty, jak o możliwe, że żyjesz?
Tak
szybko, jak to możliwe streściłam jej wydarzenia spod rogu. Nadal byłam trochę
oszołomiona tą wylewnością, bądź co bądź chwilę temu groziła mi nożem.
-
To się nazywa szczęście – powiedziała i zabrała się za rozpalanie ogniska.
Rozejrzałam się po jaskini. Dziewczyna już się urządziła. Widać było, gdzie
śpi, leżał tam bowiem śpiwór.
Chwilunia…
czy to nie był śpiwór Abby?
Erika,
widząc moje spojrzenie, szybko wytłumaczyła mi o co chodzi.
-
Ogarniasz, że szłam sobie przez las, a tu nagle patrzę i widzę śpiwór. Był
jeszcze plecak, ale jeden już miałam, a poza tym był pusty. W każdym razie
wzięłam, choć chwilę się bałam, że to jakaś pułapka.
Uśmiechnęłam
się.
-
Propo plecaków, nie rozumiem jednej rzeczy. Dostałam blok. Chodzi mi o taki
blok z białymi kartkami, ogarniasz? Po co jest mi blok? Mam robić origami?
Nawet kredek nie mam, choć wątpię, bym ich używała.
Spojrzałam
na nią ze zdumieniem.
-
Co, też dostałaś bezużyteczne rzeczy?
Kiwnęłam
głową i wyjęłam z plecaka druty, włóczkę i długopis. Coś organizatorów wzięło
na odkrywanie talentów u trybutów.
-
Możesz wziąć moje. Tylko mi miejsce zawala, a ty przynajmniej napszesz sobie na
plecach „Nie zabijaj, to ja, Ewea”.
Nastała
chwila ciszy.
-
Jesteś głodna? – spytała dziewczyna, nadziewając na patyk jakiegoś obrobionego
ptaka. Trzeba przyznać – dobrze obrobionego. Najwyraźniej pochodzenie ma
znaczenie.
Nie
musiałam odpowiadać. Zrobił to mój brzuch, który jak na zawołanie przypomniał o
swoim istnieniu.
-
Jesteś głodna. Siadaj.
Jak
kazała, tak zrobiłam, wpierw jednak wyjęłam z plecaka garnek i nalałam do niego
wody, po czym postawiłam na prowizorycznej kuchence.
-
O, jak fajnie. Będziemy mieć ciepłą wodę – powiedziała z entuzjazmem Erika. –
Po co nam ona?
Chwilę
pogrzebałam w plecaku i wyjęłam bandaże. Erika spojrzała się na mnie ze
zrozumieniem, a ja jeden z nich wsadziłam do wrzątku.
Paręnaście
minut potem obie jadłyśmy bliżej nieokreślonego ptaka, a ja dopiero wtedy
zorientowałam się, jak bardzo byłam głodna. Od paru dni żywiłam się suszonymi
owocami.
Kiedy
skończyłam, gestem kazałam usiąść Erice obok mnie i zaczęłam się zajmować jej
raną. Była mocno zabrudzona, więc dużo czasu zajęło mi wydłubywanie z niej
ziemi i trawy. Kiedy już mi się udało, z rany obficie ciekła krew. Erika nie
komentowała moich działań, była zbyt zajęta zaciskaniem mocno zębów z bólu. Kiedy
w końcu udało mi się ją opatrzeć, na dworze zaczęło robić się zimniej.
-
Dzięki – wysapała dziewczyna. – Teraz nie wda się zakażenie. Wiesz co?
Proponuję ci sojusz. Łatwiej nam będzie przeżyć, nie?
Miałam
wielką ochotę odpowiedzieć „nie”, ale nóż leżał niebezpiecznie blisko jej ręki,
więc tylko wzruszyłam ramionami. Jedna noc nie zaszkodzi.
-
To która z nas bierze pierwszą wartę?
Odpowiedziała
jej cisza. No chyba nie spodziewała się, że na tę okazję cudownie ozdrowieję,
nie?
-
Dobra. Ja biorę. Obudzę cię… Jakoś w środku nocy. Ale raczej o czwartej. O ile
organizatorzy nie rozwalą sobie zegarka. Dobranoc.
Wyjęłam
z plecaka oba koce, bo nie spodziewałam się, że ta noc będzie inna. Położyłam
się dodatkowo w śpiworze Eriki, gdyż sama to zaproponowała. Byłam pewna, że po
raz pierwszy od początku igrzysk, tej nocy nie zamarznę.
Zanim
się zorientowałam, zasnęłam.
~*~
-
Wstawaj, spać mi się chce.
Pierwsze,
co poczułam: zimno. Poza śpiworem. Bo w śpiworze było ciepło.
Nie
chcę wstawać!!!
Powoli
usiadłam, ale chwilę czasu zajęło mi przebudzenie się. Jedynym źródłem światła
było ognisko.
-
No wstawaj. Nie jest tak zimno – powiedziała Erika, szczekając zębami. – Jak
usiądziesz na ognisku będzie nawet znośnie.
Mimowolnie
uśmiechnęłam się.
Powoli
zaczęłam wychodzić spod koca. Było zimno, ale przestałam zwracać na to uwagę, w
świetle mojego planu.
Ponownie
uśmiechnęłam się i tym razem był to zamierzony uśmiech.
-
Idę spać. Obudź mnie, jak będzie jasno.
Uśmiechnęłam
się do niej ponownie i zabrałam sobie jeden z koców, po czym się nim owinęłam.
-
Pffff… Dzięki. Teraz będzie mi zimno – mruknęła Erika, będąc już w połowie w
krainie snu.
Obserwowałam
ją. Kiedy po piętnastu minutach byłam pewna, że śpi, wyjęłam z kieszeni plecaka
długopis i blok od Eriki, z którego wyrwałam kartkę. Zaczęłam pisać liścik, w
którym zawarłam potrzebne Erice informacje.
Kiedy
skończyłam to robić położyłam go obok dziewczyny i przytrzasnęłam kamieniem, by
nigdzie nie odleciał.
Chwilę
potem wyjęłam z plecaka bukłaki i napełniłam je zimną wodą do pełna, gdyż jej
zapas zaczął mi się kończyć. Dodatkowo wzięłam butelkę wody, opróżniłam ją do
połowy i z powrotem napełniłam.
Rozejrzałam
się po wnętrzu jaskini. Czy czegokolwiek stąd potrzebowałam? Wydawało mi się,
że nie. Spojrzałam na Erikę, która poruszyła się przez sen. Chciałam zabrać jej
mój kocyk, ale kiedy zdałam sobie sprawę, że mogę zrobić kolejny, zostawiłam
jej go.
Kiedy
spakowałam plecak usiadłam na kamieniu jak najbliżej ogniska i czekałam na
świt.
Przez
całą noc wpatrywałam się w ciemność, szukając jakichkolwiek oznak życia. Jak
każdy się pewnie domyślił, była to żmudna i nudna robota, więc parę razy udało
mi się przysnąć.
Kiedy
pierwsze promienie świtu wdarły się do jaskini podeszłam do Eriki i leciutko
nią potrząsnęłam. Dziewczyna przewróciła się na drugi bok, mamrocząc coś pod
nosem (wychwyciłam pośród tego imię Ewea, więc pewnie była wystarczająco
przytomna, by wiedzieć co się dzieje).
Powoli
wstałam i na palcach zaczęłam wchodzić pod górę, w kierunku wyjścia z jaskini.
Kiedy
dziewczyna się obudziła, mnie nie było, a naprzeciwko jej oczu leżał liścik.
„Eriko!
Przepraszam, że cię opuściłam. Wiem jednak, że nasz sojusz
nie przetrwałby długo. W końcu zostałybyśmy my dwie i co by się wówczas
stało? Wzięłam trochę wody, bo zaczęła
mi się kończyć, jednak jestem pewna, że i tobie jej wystarczy.
Chcę, żebyś wiedziała, że stałam na warcie do końca, aby nic
cię w nocy nie zaskoczyło. Nie jestem twoim wrogiem
Odchodzę, ale w głębi serca pozostaję twoją sojuszniczką
Ewea
P.s. Zostawiam ci mój koc. Mam nadzieję, że się cieszysz.”
҉
Czemu Erika jej nie zabiła?
OdpowiedzUsuńCzy Ewea jest jakaś ważna??
Nie wiem sama co mam myśleć o tym rozdziale. Przede wszystkim nasuwa mi się słowo "świetny" ale przecież ty już to wiesz... W każdym razie jest naprawdę dobry :)
Ja dalej stoję w miejscu ze swoim oppwiedaniem (jak ci się udało przetrwać opisując szkolenie i nie znudzić się na śmierć?!)
Ale nie będę ci tu się żalić z własnych problemów. Jesteś naprawdę świetna w pisaniu, trzymaj tak dalej!
Momoril~
Super rozdział. Erika...yyy, chyba nic o niej nie pamiętam. Moja pamięć jest genialna 😐
OdpowiedzUsuńWeny i czekam na kolejny rozdział
Pozdrawiam RosalieIris 😊