1 kwietnia 2015

Rozdział 1. Wybrana

Siedziałam na miękkim, czerwonym fotelu i patrzyłam się w ogień. Płonął jasno i ciepło, jak zwykle. To ciepło docierało również do mnie, ale  wyglądałam, jakbym tego nie czuła. Siedziałam skulona obejmując nogi rękami, przez co moja jedwabna, pomarańczowa sukienka była pognieciona. Główne uczucie, jakie mi towarzyszyło, to strach. Bałam się bardzo, bardzo mocno, a z oczu w każdej chwili gotowy był popłynąć wodospad łez. Tak, ten jedyny dzień w roku, którego bało się prawie każde dziecko w Panem, właśnie wszedł do mojej świadomości. Za pół godziny cały dystrykt siódmy zbierze się na placu, by wysłuchać corocznego przemówienia burmistrza i z napięciem patrzeć jak Mera podchodzi do szklanych kul i wyławia z nich kartkę, na której być może będzie widniało twoje nazwisko. Siedząc w pokoju i patrząc się na pląsające płomienie myślałam o tym, jakie jest prawdopodobieństwo, że zostanę wylosowana. Niemal zerowe, ponieważ w puli będą się znajdować jedynie dwie karteczki z moim imieniem i nazwiskiem.
Nie byłam zmuszona do pobierania astragali, biorąc pod uwagę bogactwo mojego dziadka, który zwyciężył w 3 Igrzyskach Głodowych. Niestety, dziadek niedawno zmarł, pozostawiając nam dom w wiosce zwycięzców i cały majątek. W związku z jego śmiercią władze chciały odebrać nam mieszkanie, ale po wielu rozmowach z moimi rodzicami Strażnicy odpuścili i zostawili nas w spokoju. Albo raczej myśleliśmy, że tak się stało. 
Próbowałam przekonać sama siebie, że nie ma możliwości, iż zostanę wylosowana po raz drugi. Doskonale pamiętam, bo tego nie da się zapomnieć, jak w zeszłym roku usłyszałam swoje imię. To było jakby ktoś wydał na ciebie wyrok śmierci. Tak, wyrok śmierci, co innego to miało być dla 12-latki? Na szczęście dla mnie, nieprawdopodobne szczęście, w które do dziś nie mogę uwierzyć, nawet nie zdążyłam ruszyć się z miejsca, bo jakaś chorobliwie ambitna siedemnastolatka zgłosiła się na ochotnika, więc naturalną koleją rzeczy wyłączyła mnie z uczestnictwa w ofierze co rok składanej Kapitolowi. Przez pół roku po tym jak mnie wybrali i cudownie uszłam z życiem, co noc nawiedzały mnie koszmary z Igrzyskami, w których miałam uczestniczyć. Śledziłam losy mojej wybawicielki, które z resztą nie były specjalnie długie. Mimo, że na pokazie indywidualnym otrzymała jedenastkę, zginęła przy początkowej rzezi przy Rogu. Teraz siedziałam przed kominkiem myśląc o tegorocznych dożynkach i o tych z zeszłego roku, kiedy tak mało brakowało.
Mama krzątała się w przedpokoju próbując uspokoić czarne myśli. Ojciec zaś siedział w eleganckim gabinecie i próbował czytać książkę. Podziwiałam ojca, który zawsze był taki opanowany i spokojny. Taki cichy. Jednak to on mnie najbardziej rozumiał. Pogłaskałam fotel, mimowolnie myśląc, że robi to po raz ostatni. Dlaczego? Bo umrzesz. Zaczęłam drżeć. Czy to samo odczuwa większość dzieci w Panem? Paraliżujący strach? Ale niektórzy zdecydowanie nie mogą się doczekać zgłoszenia. Zawodowcy.
Mama podeszła do mnie i objęła ramieniem.
- Kochanie, nie wybiorą cię po raz drugi. Masz mniejszą szansę na to, że cię wybiorą, niż jakakolwiek dwunastolatka, czy trzynastolatka. - mówiąc to sprawiała wrażenie jakby sama siebie chciała przekonać. Uśmiechnęłam się, delikatnie podnosząc kąciki ust, choć tak naprawdę radości nie odczuwałam. Mama, uspokojona moją reakcją spojrzała na stary zegar znajdujący się w przedpokoju. - Musimy już iść, zaraz się zacznie.
Tata wyszedł ze swojego gabinetu. Był ponury i zamyślony. Kiedy powoli wstałam i wygładziłam sukienkę, podszedł do fotela i przytulił mnie mocno.
- Mama ma rację, spokojnie, nic ci się nie stanie. Dziś wieczorem zrobimy na kolację twoje ulubione spaghetti. Zgadza się? - tata również wyglądał na poddenerwowanego. Mimo tych zapewnień rodziców, ciągle myślałam o szklanych misach z karteczkami i fioletowych ustach Mery wypowiadających moje imię. Raz je z nich usłyszałam i nie zamierzałam powtórzyć tego doznania.
Wyszliśmy z domu. Czułam się, jakbym miała zwymiotować. Idąc zaniedbanymi uliczkami siódemki myślałam wciąż o tym, jakie jest prawdopodobieństwo, że mnie wybiorą. Mijaliśmy wielu odświętnie ubranych ludzi, zmierzających w to samo miejsce co my. Głowy mieli opuszczone, próbując ukryć tak panujący na ich twarzach niepokój. Poszłam ich śladem i próbując się uspokoić liczyłam mijane po drodze kawałki kostki brukowej, od bardzo dawna zdobiącej ulice. 1547, 1548, 1549, 1550…
Znaleźliśmy się na wielkim placu i po odmeldowaniu się poszłam do sektora dla trzynastolatek. Stanęłam jak najdalej od sceny, jakby to miało sprawić, że prawdopodobieństwo zmaleje do zera. Zobaczyłam moją koleżankę, Grace. Grace Mason. Ze stresu obgryzała paznokcie i wyglądała na przerażoną. Kiedy nasze spojrzenia się spotkały, posłałam jej ten sam uśmiech co mamie, próbując przekazać, że wszystko będzie dobrze. W odpowiedzi uśmiechnęła się niewyraźnie.
Kiedy chyba cały dystrykt znalazł się na placu na podwyższenie wszedł burmistrz i wygłosił tę samą przemowę, jaką wygłaszał co roku. O dawnej wojnie, o Mrocznych Dniach, o tym, jak trzynastka została zniszczona i za co oraz o tym, dlaczego wprowadzono Głodowe Igrzyska. Słuchałam uważnie, choć znałam te słowa nawet aż za dobrze. Z każdym jego słowem mój strach się zwiększał. Tak potwornie bałam się, że stanę na tej scenie, na której stoi teraz on mówiąc o Pokoju, który niby panuje w Panem. Jak dobrze nam się żyje. Patrząc na dzieci zgromadzone tu i widząc ich reakcje, byłam pewna, że nie są one oznakami szczęścia, czy choćby chwilowej radości. Serce ciągle biło mi jak oszalałe. Tak głośno, że myślałam, iż wszyscy je słyszą. Ręce mi drżały, kiedy bębniłam palcami o boki ud.
Przemowa się skończyła, a na scenę weszła postać wielce osobliwa, Mera Begaret. Jej skóra miała fioletowawy odcień, a ubrana była w żółty, mocno przylegający kostium, który pokazywał pulchną figurę. Żeby nie powiedzieć grubą. Głowę zdobiła gigantyczna żółta peruka, próbująca udawać włosy. Siedział w niej fioletowy, wypchany ptak. Mocny makijaż, który nawet pasował do całej postaci, podkreślał usta. Mogła pochodzić z innej planety albo z Kapitolu. Z szerokim uśmiechem oznajmiła światu, że mężczyznę wybierze pierwszego, a kobietę zostawi jako wisienkę na torcie. Na mających kilometr wysokości fioletowo-żółtych obcasach zbliżyła się do puli z nazwiskami chłopców. Długimi, cytrynowymi tipsami wyjęła pierwszą z brzegu kartkę. Przeczytała nazwisko najpierw sama dla siebie, pozostawiając publiczność w pełnej napięcia ciszy. Ponownie uśmiechnęła się pokazując światu swoje olśniewająco białe zęby i głośno przeczytała imię do mikrofonu stojącego na scenie.
- Vin Mebre.
Usłyszałam krzyk. Mała, ruda i piegowata dziewczynka krzyczała imię swojego starszego brata. Biedny rudzielec wynurzył się z tłumu siedemnastolatków, popychany przez kolegów. Na jego twarzy malowała się rozpacz zmieszana z przerażeniem. Próbował maskować to uczucie, ale na niewiele mu to wyszło. Doszedł do podestu i stanął obok szalenie podekscytowanej Mery. Jego usta drżały i nie potrafiły ułożyć się w uśmiech, do czego tak usilnie dążył. Popatrzył na stojącą w tłumie rodzinę - również rudą i piegowatą - i próbował ich pocieszyć na odległość.
Jednak nie to było obiektem moich zmartwień. Mera zmierzała bowiem do puli z nazwiskami dziewcząt. Patrzyłam na jej rękę, która zamiast wędrować ku górze misy, jak to zwykle robiła, zagłębiła się wśród kartek, wyszukując jakiejś innej. Najwyraźniej jej tipsy znalazły to, czego chciały, ponieważ wynurzyły się z białym świstkiem. Przeczytała sobie treść karteczki po cichu, sprawiając, że każdej nastolatce serce stanęło. Na jej twarzy najpierw pojawiło się zdumienie, a następnie wkroczył uśmiech w pełni swej okazałości.
- Ktoś tu ma niesamowite szczęście! - zaświergotała piskliwym głosem. – Reprezentantką płci pięknej będzie Ewea Ronasti!

 ҉

Oto pierwszy rozdział! Pierwszy sensowny wpis na tym blogu! Pierwszy, wprowadzający post! Ogólnie pierwszo-pierwszy!
Nie wiem jak wam, ale mi się w miarę podoba. Zawsze może być gorzej, ale też i lepiej, jednak nie zawsze pierwszo!
Końcówki pewnie każdy się spodziewał…
Dedykacja: wszyscy czytający, ale przede wszystkim szóstoklasiści.
Zachęcam do odwiedzenia WOW-u i komentowania.
Kończę

Okej

27 komentarzy:

  1. Obiecałam, więc jestem :D
    Parę określeń wydało mi się ciutke przerysowanych jak np. "najczystszy strach" i brakuje mi wodospad czego? Bo samo wodospad może dużo oznaczać.
    Mam nadzieję, że nie obrazisz się za to co napisałam wyżej. A i jeszcze bym wyjaśniła kim jest Mera, ja to ogarnęłam, ale powinno być wytłumaczone moim bardzo skromnym zdaniem :D

    Jak na pierwszy rozdział to bardzo mi się podoba :) Odpowiednia ilość opisów i troszkę dialogów. Perfecto.
    O treści na razie średnio mogę coś powiedzieć ponieważ to dopiero począteczek :D

    Pisałaś testy szóstoklasisty? Jeju kiedy to było, też bym wolała to pisać, niż gimnazjalne :D
    Pozdrawiam i życzę dużo weny!
    PaKi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jasne, już poprawiłam XD.
      Nie, nie obrażam się za takie rzeczy. Krytyka dobra!
      Fajnie, że ci się podoba.
      Tak... wena jest potrzebna.
      Okej

      Usuń
  2. Słuchanie "Who We Are" do tego było boskie <3
    Tak nareszcie tu jestem! W końcu się zdobyłam by wpaść tu i przeczytać ;) Nie mam bladego pojęcia co mnie zatrzymywało..
    Hmm... może moja niechęć do fanficków... Tak prawdopodobnie to.
    Ale...
    Zaczynałam dużo ff o Igrzyskach... naprawdę dużo... więc średnio nastawiona do tego, ale z wielką dozą sympatii dla Ciebie, weszłam tu w końcu po tygodniu i przeczytałam
    I
    Bardzo mi się podoba :3
    Zaskoczyłaś mnie ^u^ i to bardzo pozytywnie.
    Zapowiada się ciekawie
    Jedynie jakoś ta końcówka za mało hmm... trzymająca w napięciu... Albo to ja mam dziś jakiś nie ogar i napięcia nie czuje... (Chyba że w "Szeptach o Wschodzie Księżyca" Lucas wbija... wtedy tak...)
    Życzę weny i smacznego baranka cukrowego (błagam powiedz, że nie tylko ja je co roku zjadam)
    Laciata <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jej! Nareszcie!
      Wiem, nie umiem trzymać w napięciu, sucho mi to wychodzi XD.
      Fajnie, że udało mi się Ciebie zaskoczyć. Ciekawe tylko... czym?
      Cieszę się, że ci się podoba. Nawet nie wiesz jak mi ulżyło. Przyjemnie czytać takie komentarze XD.
      Nie lubię baranków cukrowych, ale zające z czekolady pochłaniam jak najęta XD.

      Okej

      Usuń
    2. A ja właśnie na odwrót.
      Myślałam, że będzie gorzej xD
      Przypominam iż nominowałam cię do LBA
      http://tak-cie-prosze-obudz-mnie.blogspot.com/p/liebster-blog-award.html

      Usuń
    3. Dobrze, odpowiedzi wstawię za jakiś czas XD.
      I po raz kolejny dziękuję XD.
      Okej

      Usuń
  3. To pierwsze opowiadanie fanfiction o Igrzyskach śmierci jakie przyszło mi czytać i powiem, że jestem pod ogromnym wrażeniem. :) Wszystko ciekawie się zapowiada, bez wątpienia będę tu częściej wpadać :) *.* Oby tak dalej! :)
    Pozdrawiam i życzę ogromu weny! :**
    Jeśli ciekawią Cię opowiadania fanfiction, ale o Piratach z Karaibów, zapraszam do mnie. Link podałam w spamie. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jejku, jak miło to słyszeć! Naprawdę bardzo się cieszę!
      Z pewnością wpadnę, nigdy nic takiego nie czytałam, ale nie wiedziałam, że jest XD.
      Okej

      Usuń
  4. Rozdział bardzo mi się podoba :) Kiedy kolejny? Zainteresowałaś mnie,chyba będę twoją stałą czytelniczką ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję (chyba przestanę, to się robi nużące XD)!
      Kolejny rozdział 1 maja. Może wcześniej wstawię jakieś opowiadanie, ale nie ręczę.
      Okej

      Usuń
  5. Okej :) Przeczytałam i już chcę się zabierać za kolejny, a tu nic. Serio myślałam, że są kolejne rozdziały, ale nic. Trudno, pozostaje mi czekać na następny ;)
    Jeżeli chodzi o treść to muszę ci powiedzieć, że piszesz bardzo zrozumiale, lekko się czyta.
    Szczerze muszę ci powiedzieć, że omijam fanfiction szerokim łukiem, ale niektóre mają w sobie to "coś" i twoje opowiadanie chyba naprawdę musi to "coś" mieć, ponieważ zostaję. ;)
    Życzę ogromnej dawki pomysłów i pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mój blog to taki dzidziuś jeszcze jest. Jednak dzidziuś z potencjałem XD.
      Pomysłów mam ogrom, gorzej z czasem...
      Następny rozdział 1 maja.
      Okej

      Usuń
  6. Wpadłam tu przypadkiem, a skoro już wpadłam to przeczytałam rozdział :D
    Zacznę od tego, co mnie zaskoczyło. Pisałaś testy szóstoklasisty? To ty jesteś bardzo młoda;) A piszesz naprawdę ciekawie i masz fajny styl, więc jestem zaskoczona tak młodym wiekiem. Podoba mi się twój pomysł na opowiadanie, choć widzę, że ma to duży związek z Igrzyskami. Ciekawa jestem jak masz zamiar poprowadzić teraz losy twojej bohaterki, bo rozumiem, że została wybrana po raz kolejny. Przeżyje? Umrze? Czeka ją pewnie wiele przygód! ;)
    Rozdział mi się podobał, więc życzę ci bardzo dużo czasu, weny i pomysłów! ;)

    Pozdrawiam;*
    A w wolnej chwili zapraszam do siebie, gdzie też piszę opowiadani ;) sila-jest-we-mnie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie masz pojęcia (chociaż chyba masz XD) jak takie komentarze potrafią uszczęśliwić!
      Dziękuję, że wpadłaś! Wpadaj częściej!
      Wiem, że średna wieku blogerów to piętnaście lat, więc jestem trochę (trochę bardzo) młoda, ale nie uważam, bym im w czymkolwiek ustępowała XD. Eee... znaczy się wam.
      Przygód ją wiele spotka, możesz mi wierzyć, co do końcówki nie zdradzę... Tak, została znów wybrana, to taki niuansik.
      Z pewnością wpadnę do ciebie
      Okej

      Usuń
  7. Nie czytałem ani nie oglądałem "Igrzysk", dlatego nie do końca jestem w stanie zrozumieć treść. Dobrze by było gdybyś opisała na wstępie co to są Dystrykty i Głodowe igrzyska, tak by i ci, którzy nie mieli styczności z "Igrzyskami" nigdy wcześniej też mogli przeczytać twoje opowiadanie i wszystko z niego zrozumieć.
    Myślę, że gadka o niesamowitym szczęściu była ironiczna, i sądzę iż to właśnie fanka spaghetti została wybrana jako reprezentantka płci pięknej.
    Cóż, lecę do kolejnego rozdziału i zobaczymy jak to będzie. Styl masz całkiem dobry, lekki i przyjemny.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wydaje mi się, że jakoś to opisałam w WOW-ie. Całą fabułę igrzysk z pewnością, a o dystryktach trochę mniej... ale też jest, więc zapraszam do zakładki WOW.
      Tak, oczywiście, że to ona została wybrana. Fanka Spagetti-boże, nigdy o niej tak nie myślałam XD. Chyba zacznę ją tak nazywać.
      Cieszę się, że podoba ci się mój styl
      Okej

      Usuń
  8. Znalazłam twój blog przypadkiem. Przeczytałam 1 post i z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że jeszcze nigdy się z czymś takim nie spotkałam, pierwszy blog gdzie jego główną bohaterką będzie dziecko OMG!
    Zaciekawiła mnie historia i podoba mi się twój styl pisania, postaram się jak najszybciej przeczytać kolejne rozdziały.
    Spodziewaj się mnie tu jeszcze ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Strasznie się cieszę, że ci się spodobało.
      Dziecko jak dziecko, raczej młoda nastolatka.
      Chociaż... z pewnością jest młodsza.
      Będę się spodziewać!
      Okej

      Usuń
  9. Wow.
    Nie wiem od czego zacząć... Tak wgl to dzięki za linka, Okej (żeby nie mówić po imieniu) XD
    Brak mi słów... Ty masz dar do pisania! Wprawiłaś mnie w stan osłupienia (w dobrym znaczeniu) XD
    I nie mam pojęcia co dalej napisać , więc... Ide czytać kolejne rozdziały i spotkamy się na końcu
    (^~^)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem, co ci odpowiedzieć, poza: dzięki!
      Więc nic innego nie odpowiem.
      XD.
      Okej

      Usuń
  10. Cieszę się, że w końcu znalazłam ff o igrzyskach, który jest super. Mam nadzieję, że nie zakończysz szybko swojej działalności jak inne blogi, które obserwowałam. Trochę się zraziłam do ff po tym incydencie, ale chyba dzięki tobie znowu zacznę je czytać :D
    ps. zostawiłam też wiadomość s SPAMUSIU xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też się cieszę XD!
      Z góry mówię - nie skończę dopóki nie poznacie całej historii. Doskonale znam to uczucie, kiedy czytasz jakieś ciekawe opowiadanie, patrzysz, a ostatni post był jakiś rok temu. To przykre.
      Więc nie, nie skończę pisać, choć gołym okiem widzę, że tracę czytelników.
      Przykre.
      Okej

      Usuń