Nie.
Niemożliwe.
To nie może być prawda.
To po prostu niemożliwe.
Nie drugi raz.
To zły sen.
Obudź się, obudź!
Nie drugi raz.
Nie, nie, nie, po prostu
nie.
Żart, to okrutny żart.
Nie, nie, proszę, nie… to
nie mogę być ja…
Nogi zrobiły się jak z
galarety. Upadłam na twardy beton, a on, chcąc się odpłacić, podarł mi rajstopy.
Nie miałam po co wstawać. Szłam na śmierć. Nie byłam w stanie nawet krzyknąć.
Miałam gulę w gardle, blokującą wszelkie dźwięki. Ale łzy lały mi się
strumieniami po policzkach. Cała zaczęłam trząść się i jęczeć.
Proszę. Niech ktoś się
zgłosi…
Z tłumu wyłonili się
Strażnicy Pokoju i brutalnie ustawili mnie do pionu. Zaczęli wlec mnie ku
scenie, przed którą postawili i kazali o własnych siłach wejść ku Merze i
Vinowi. Zdałam sobie sprawę, że nie zyskam sponsorów takim zachowaniem, więc
opanowałam się przyoblekając maskę z obojętną miną. Wiem, że nie wyszło tak jak
zwykle. Łzy, co jakiś czas lecące w dół wszystko zdradzały.
Już nie żyję. Tak, nie żyjesz. Zginę zabita przez
kogoś w moim wieku i nic na to nie poradzę. Zupełnie
nic na to nie poradzisz. Kiedy stanęłam na podium moje oczy wciąż były
szklane. Stałam i wpatrzyłam się na tłum, a co jakiś czas łza spływała mi po
policzku, niekontrolowana. Próbowałam nie patrzeć na rodziców, stojących za
ostatnimi rzędami nastolatków. Prawda powoli zaczęła do nich docierać. Że stoję
na scenie.
Kiedy wreszcie Mera
wypowiedziała słowa: „Mam nadzieję, że tegoroczne, 49, igrzyska będą równie
udane jak poprzednie”, armia Strażników eskortowała nas w kierunku drzwi
prowadzących do Pałacu Sprawiedliwości.
Wreszcie znalazłam się w
pokoju z zielonymi ścianami i brązowym dywanem. Stała tu jedna biała kanapa i drewniany
stolik. Było tam bardzo ładnie, ale miałam to głęboko gdzieś.
Usiadłam na ziemi opierając
się o nią plecami i włożyłam mokrą twarz w dłonie. Niemożliwe stało się
możliwe. Ziemia stała się niebem i na odwrót. Woda jest sucha, a susza mokra. Kamień
jest miękki. Jadę na igrzyska. Miałam ochotę wrzeszczeć. Niestety, nie byłam w
stanie. Gula wciąż nie ustępowała, więc z gardła wydobyły mi się tylko
niezrozumiałe jęki.
Zginę, pewnie boleśnie,
zabita przez inne pionki w igrzyskach. Zginę.
Zginę, byłam całkiem pewna. Co do tego nie miałam wątpliwości. Jak zginę?
Odpowiedź na to pytanie uzyskam mniej więcej za tydzień. Objęłam nogi rękami a
głowę położyłam na kolanach, więc ledwo zauważyłam, że drzwi do pokoju
otworzyły się. Weszła mama. Oczy miała zaczerwienione i kapały z nich słone
krople. Wzięła mnie w ramiona i mocno przytuliła.
- Przepraszam. Ko-kochanie,
to przeze mnie. Ja up-uparłam się, że musimy mieć d-dom. Cz-czuję się, jakbym
sprzedała własną córkę za mieszkanie. Kochanie, t-tak strasznie cię
przepraszam. – po jej policzkach płynęły łzy, wielkie jak ziarna grochu. Powoli
zaczynała histeryzować. Pokręciłam głową, dając do zrozumienia, że to w
najmniejszym stopniu nie jest jej wina. - W-wiedz, że cię kocham c-całym
sercem, p-pamiętaj o t-tym, t-tam na a-a-arenie. Pamiętaj o t-t-t-t-tym. Pr-proszę.
- Spojrzała mi w oczy. Miała je tak samo zielone jak zawsze, jednak wyrażały czystą
rozpacz.
Kiwnięciem głowy uspokoiłam
ją, że będę pamiętać. Do końca życia, które zaraz nie musi być wcale takie
długie.
- P-pięć minut to mało, b-b-by
się p-p-pożegnać. Z-z rodzonym d-dzieckiem, przed ś-śmier-rcią. Mam nadzieję, ż-że
nie jest t-to ostatni raz, k-kiedy widzę c-cię ż-żywą. P-proszę, p-postaraj się
w-wygrać, błag-g-gam…
Przecząco pokręciłam głową.
Wątpię by się udało. Ale spróbuję. Dla niej. Nastrój matki sprawił, że poczułam
się odważniejsza i zaczęłam głaskać ją po głowie. Spojrzała się na mnie, a ja palcami
wskazującymi podniosłam kąciki jej ust. Mama zmusiła się do uśmiechu, ale nie
było w nim widać cienia radości. Cóż, nie dziwię jej się. Patrzy na skazaną na
śmierć córkę. A ja na matkę której więcej nie zobaczę. Chyba.
Wydawało mi się, że ona ma
gorzej. Ma jedną, jedyną córkę, a została ona skazana na śmierć na rzecz
rozrywki. Mama będzie musiała żyć ze świadomością, że nie mogła nic na to
poradzić.
- P-proszę cię t-tylko, k-kochanie,
nie z-z-zmieniaj się. Nie masz poj-j-ęcia, ja-k-k-ka jestem z ci-ciebie dumna. –
uniosłam brwi nie bardzo rozumiejąc. - Za to, j-jak to znosisz. Że t-ty
pocieszasz m-m-mnie, a po-powinno być na o-odwrót. - przypomniałam sobie jak
zareagowałam słysząc moje nazwisko, więc uznałam, że nie znoszę tego wielce
bohatersko.
Do pokoju wszedł Strażnik i gestem
poinformował nas, ze czas się kończy. Mama powiedziała tylko:
- D-do zobaczenia. T-tutaj,
albo już p-po drugiej stronie. – przytuliła mnie mocno a następnie pocałowała w
czoło.
I wyszła.
Patrzyłam za nią ze łzami w
oczach. Widzę ją ostatni raz. Bo tak jest. Drzwi się zamknęły, a ja zostałam sam
na sam z kanapą, dywanem oraz moimi czarnymi myślami. Stałam jeszcze chwilę i
niewidzącym wzrokiem patrzyłam się w punkt na drzwiach.
Znów zaczęłam płakać. Ja
jestem za młoda. Ja nie rozumiem. Dwa razy pod rząd. To nie może być kwestią
losu albo szczęścia. To było zaplanowane. Pewnie zginę przy Rogu. Na myśl o
moim zakrwawionym, zimnym ciele leżącym przy złotej konstrukcji dostałam
drgawek. Zrobiło mi się strasznie zimno. Ręce znów powędrowały do twarzy, a
zimne palce dotknęły ciepłego czoła, co przyniosło chwilową ulgę. Zamknęłam oczy
i skuliłam się, próbując zapomnieć. O wszystkim. Jakby to było cudowne. Nie
pamiętać o tym i obudzić się we własnym łóżku. Tak, to jest sen. Zły sen.
Bardzo zły sen…
Drzwi otworzyły się ponownie
i wszedł tata. Nie płakał. Wyglądał na wstrząśniętego. W ręku trzymał malutki
notesik. Ten, w którym cała rodzina zapisywała złote myśli. Nie był on duży, wysokości
kciuka. Tata podszedł do mnie, ale sprawiał wrażenie nieobecnego duchem. Spojrzał
mi w oczy. Przez chwilę tylko się na siebie patrzyliśmy, a jedno czuło rozpacz
drugiego. Obraz był zamazany, jednak próbowałam się powstrzymać od wybuchnięcia
łzami. Usiadł obok i objął mnie rękami.
- Pamiętasz ten notes? -
kiwnęłam głową. - Chcę, abyś pamiętała o nas i o tym, co jest najważniejsze.
Proszę, weź go na arenę. – kiwnęłam głową pokazując, że to uczynię. Wziął mnie
na kolana i przytulał, jak kiedy miewałam złe sny i budziłam się w nocy zalana
potem, kiedy źle się czułam, kiedy w szkole było źle, kiedy zostałam wybrana po
raz pierwszy, jak we wszystkich złych momentach mojego życia. Wtedy jednak nie
była to kwestia śmierci, tylko w najgorszym wypadku szczęśliwego jej
uniknięcia. Teraz było ono niemożliwe.
W pokoju pojawił się Strażnik.
Tata powoli wstał z podłogi. Pocałował mnie w czoło, tak samo jak mama.
Patrzyłam na niego, załzawionymi oczami. W drzwiach jeszcze się pożegnał i
wyszedł.
Ze łzami płynącymi
nieprzerwanie po policzkach otworzyłam notesik. Czytałam wszystko po kolei, ale
sens słów do mnie nie docierał.
Zaczęłam się zastanawiać, co
robią inni trybuci. Pewnie siedzą w podobnych pokojach i obiecują sobie, że
wrócą do bliskich, których zostawili. Na początku pewnie pojawia się rozpacz, a
potem mogą twierdzić, że im się uda. Dwudziestu trzech obiecuję sobie, ale
tylko jeden z nich dotrzyma obietnicy danej sobie i rodzinie. A ja? Co ja sobie
myślę? Moje myśli latają w kółko i jeszcze się do końca nie uporządkowały. Wiem,
że zginę. Czy chcę wygrać? Oczywiście, że chcę, a kto nie? Muszę wrócić do
rodziców. Jak? Nad tym chcę się zastanowić. I nie tylko nad tym. Bo, czy
rzeczywiście muszę wracać?
҉
Obiecałam rozdział, rozdział wstawiam.
Podoba mi się on, mam nadzieję, że wam też. Jest taki…
mój. Ewea zachowuje się tak, jak ja bym się pewnie zachowała.
Zmieniłam trochę zasady. Najpierw chciałam wstawiać
posty co miesiąc, ale z własnego doświadczenia wiem, że to strasznie długo i
się zapomina, co było w poprzednim, więc będzie co pół miesiąca. Dodatkowo ja
sama nie mogę się doczekać aż wstawię coś nowego.
Rozdział dedykuję PaKi, która jako pierwsza
skomentowała. Choć wszyscy, którzy skomentowali sprawili mi wielką radość.
Dobra, kończę bo się rozpisałam
Okej
Świetne :)
OdpowiedzUsuńMi się w każdym razie podobał i czekam na następny rozdział :)
Pozdrawiam!
Dziękuję za komentarz! (Miły komentarz)
UsuńNastępny rozdział 15-16... chyba. Nie wiem kiedy zielona szkoła XD.
Pozdrawiam
Okej
No, wreszcie! :D :)) :*
OdpowiedzUsuńDziękuję, że mnie poinformowałaś, na coś chat box się jednak przydaje... hihi XD ^^
Myślałam, że zastanę kontynuację tego drugiego opowiadania, ale na to również niecierpliwie czekałam! :)) :*
Co do drugiego rozdziału, znajduję jedno, idealne słowo, który go opisuje: - boski!!! <3 :)) Bardzo mnie wzruszył, zakręciła mi się w oku łezka, wyobrażając sobie co naprawdę musiała czuć jej mama... Tata trzymał się dzielniej, ale to pewnie i tak tylko maska, chciał dodać córce otuchy. Świetnie przedstawiłaś opis uczuć bohaterki, można było idealnie wczuć się w sytuację. :)) Tak naprawdę nie czytałam "Igrzysk...", oglądałam jedynie film, dlatego tak bardzo się ciesze, że wybrałaś taką a nie inną tematykę. :)) *.*
No cóż, jestem bardzo jak potoczą się igrzyska i oczywiście czy wyjdzie z nich żywa. :))
Ps. Jeśli dodasz trójkę 16 maja będzie to mój prezent na urodziny!!! (choć i tak mam nadzieję, że pojawi się szybciej) :)) :** ^^ <3
Pozdrawiam i życzę mnóstwa weny!!! :)) :***
DZIECI! TAK SIĘ PISZE KOMENTARZE! MAJĄ BYĆ MIŁE DO CZYTANIA DLA AUTORKI I PRZEDE WSZYSTKIM BRAK SPAMU!
UsuńOkej, musziałam to dodać. Uwielbiam czytać twoje komentarze, zawsze mnie podnoszą na duchu, nawet kiedy jestem szczęśliwa.
Myślałam nad tym jak to opisać, w końcu wyobraziłam sobie tę sytuację, jakbym to ja tam była. Tata po prostu nie był w stanie płakać i, jak słusznie zauważyłaś, próbował podnieść Eweę na duchu.
Więcej takich komentarzy mi dodawaj, bo są boskie!
Okej
"Najpierw chciałam wstawiać posty co miesiąc, ale z własnego doświadczenia wiem, że to strasznie długo i się zapomina, co było w poprzednim" czemu czuję się winna? xD
OdpowiedzUsuńRozdział zdaje mi się o niebo lepszy od poprzedniego. Opisy uczuć idą Ci na prawdę dobrze.
Nie wiem czy to roztrzęsienie po rozdziale czy po tym jak pijany dres zaczepił mnie, gdy wracałam z koncertu ale nie jestem w stanie nic sensownego więcej napisać.
Więc
Weny życzę i słodkiego jak najwięcej *bo ja na uspokojenie właśnie ćpam skitelsy* i weny ;)
Laciata <3
Nieee... nie czuj się winna... to w ogóle nie chodzi o ciebie XD.
UsuńSuper, że ci się podoba, jaram się każdom pochwałom :3.
To z pewnością chodai o dresa. Tak.
Ja uwielbiam skitelsy (czy to się tak pisze?) Ale nic nie zastąpi Milki w każdej postaci! No... może z nadzieniem nie lubię XD.
Okej
To dobrze, bo potraktowałam to jako sugestię (to skoro nie chodzi o mnie mogę wrócić do Gry o Tron a nie przepisywania rozdziału)
UsuńZnam to ;)
Pewno tak... szczególnie, że szłam sama, ale w glanach
Skitelsy są najcudowniejszą rzeczą pod słońcem...
Chociaż Milka też boska <3 *chyba mam kalendarz adwentowy z milki jeszcze..*
Łap ode mnie nominację do "Liebster Award": http://pirates-of-the-caribben.blogspot.com/2015/05/liebster-award.html
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! :3
Dzięx!
UsuńOdpowiedzi za jakiś czas...
Okej
*do głównej bohaterki* Musisz wracać! Rozumiesz? Musisz!
OdpowiedzUsuńCały rozdział trzymał mnie w niesamowitym napięciu. Ty to potrafisz utrzymać czytelnika w niepewności nie ma co ;)
Sama nie wiem komu mam bardziej współczuć: rodzicom czy Ewei ( nie mam bladego pojęcia jak odmienia sie to imię xd mam nadzieję, że dobrze). Z jednej strony główna bohaterka idzie na niemal pewną śmierć co nie jest ani przyjemne ani miłe, a wręcz okropne, a z drugiej jej rodzice muszą się temu wszystkiemu przyglądać.
Jestem w sumie ciekawa jednego: dlaczego Ewea została wybrana po raz drugi? I tak wiem, że nie odpowiesz bo pewnie nie chcesz zdradzać fabuły. Może rzeczywiście był to przypadek? Nie wiem, ale coś czuję, albo mam taką nadzieję, że wyjaśnisz to w następnych rozdziałach.
Czytałam "Igrzyska śmierci" i bardzo przyjemnie czyta mi się właśnie opowiadania o takiej tematyce.
Cieszę się niezmiernie, że zdecydowałaś się dodawać rozdziały szybciej. Zaoszczędzisz mi przynajmniej trochę czasu spędzonego w niepewności ;)
Czekam z baaardzo dużą niecierpliwością na next i życzę morza weny!
Pozdrawiam! :D
Umiem utrzymywać w niepewności? Serio? Nie wiedziałam XD.
UsuńTeż nie wiem, komu współczuć bardziej. W końcu... no, sama to ujęłaś najlepiej. Chciałam w tym pokazać jedno: że to, iż umżesz, może być problemem nie tylko dla ciebie. To do samobójców.
Poza tym, w wielu blogach bohaterki są takie snobistyczne, nie myślą o rodzinie pod tym względem, jeśli już to się zgłaszają za młodszą siostrę. Jak jest w opisie mojego bloga: "Nie jest to opowiadanie o kolejnej Katniss Everdeen...".
Jak się odmienia? Nie mam pojęcia. Sama wymyśliłam to imię, nie zastanawiałam się nad odmianą XD.
Okej
To teraz już wiesz xd
UsuńW sumie to czytałam opis twojego bloga i doskonale wiem, że "Nie jest to opowiadanie o kolejnej Katniss Everdeen" i to mnie chyba tutaj przyciągnęło. Coś nowego, innego, ale oczywiście z elementami igrzysk ;)
Podoba mi się! (ale to już chyba wiesz)
nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału!!!
OdpowiedzUsuńMoże pamiętasz kiedy pewnego słonecznego wtorku, na lekcji informatyki obiecałaś pewnej wysokiej brunetce, siadającej zazwyczaj przy stanowisku komputerowym obok ciebie, że postarasz się wstawić kolejny rozdział jak najszybciej? Właśnie ta wysoka brunetka nie śpi nocami rozmyślając o dalszych losach Eweawy (nie wiem jak to się odmienia). Jak się z tym czujesz Ol...., to znaczy użytkowniczko bloga nazywającą się Okej?
Jeśli chodzi o tę wysoką brunetkę, która zawsze trzyma się z pewną blondynką (a na pewno o nią chodzi XD), która pod wieloma moimi namowami nie chciała zamknąć pewnej głównie zielonej strony, to nie pamiętam, bym taką obietnicę składała akurat jej, ale możliwe, że 15 maja owy rozdział się pojawi.
UsuńEweawy? No cóż, wydaje mi się, że Ewey brzmi trochę lepiej XD.
W ogóle to nie sądziłam, że możesz nie spać nocami z mojego (poniekąd) powodu.
A tak w innym ogóle, to kocham cię za ten komentarz, długo noga. Dosłownie zaczęłam tarzać się po ziemi...
Okej
P.s. byłabyś tak miła i nie zdradzała mojego tru imienia?
Rozdział naprawdę mi się bardzo podoba. Jest GENIALNY! Opisy uczuć naprawdę ci wychodzą . Wzruszyłam się na nim. Nie mogę się doczekać kolejnego ;)
OdpowiedzUsuńKolejny za tydzień. Jejku, nawet nie masz pojęcia, jak bardzo się cieszę! Kiedy pisarz umie wzruszyć, jest już na trzecim schodku (z dziesięciu) to bycia dobrym pisarzem (nie bardzo dobrym, ale dobry to już coś XD).
UsuńOkej
Mnie też się ten rozdział podoba. Zaczynam mniej więcej ogarniać zasady Igrzysk. Smutne trochę, że ze śmierci właściwie dzieci, ktoś zrobił sobie show i na tym bije niezłą kasę - tylko czekać aż w życiu realnym do czegoś takiego dojdzie, w końcu czasy Gladiatorów i walk rycerskich już były, nielegalny boks w podziemiach, gdzie ludzie często już nie wychodzą, a wyjeżdżają na wózkach inwalidzkich... Opowiadanie niby dziejące się w miejscu które nie istnieje, ale jednak bliskie ludzkim odczuciom.
OdpowiedzUsuńZobaczymy jak to się potoczy dalej. Standardowo lecę do następnego.
No cóż... znowu się cieszę! Każdy komentarz daje mi naprawdę dużo weny! Gdyby tak czasu potrafił dawać tyle... bo właśnie jego mi brakuje w tym wszystkim.
UsuńWszystko wymyśliła Collins, jej się należą gratulacje w związku z genialnością wymyślonego przez nią świata. Ja tak naprawdę piszę inną historię.
Okej
Wkręciłam się w czytanie. A ty tylko rysunki chciałaś pokazać... A tak fajnie piszesz. Tekst czyta się szybko i miło :). Jestem już w połowie bloga ale idę dalej :)
OdpowiedzUsuń