Kolejny post. Kolejne opowiadanie. Kolejna część o dziewczynie z problemami, którą piszę chyba tylko dla siebie... nieważne.
Nie będę się wam żalić.
Choć może...
G O R Ą C O!!!
Nie jestem w stanie funkcjonować przy takiej temperaturze. Osobiście wnoszę o zmianę czasu w naszym kraju tak, by noc była dniem. Wówczes jest choć troszeczkę zimniej. Kto za? Muszę uzyskać odpowiednią ilość podpisów, więc komentarze mile widziane!
Choć wiecie co? Lody za darmo też nie są złym pomysłem...
Umieram! Umieram, a moje prochy dajcie sępom na pożarcie! (Popiół zawiera bardzo dużo węglowodanów!)
Chyba mam udar.
Nie będę się pogrążać. Po prostu przeczytajcie tekst pod spodem i nie zwracajcie uwagi na moje jojczenie. W razie błędów ort. - mój mózg pojechał na wakacje, gdzie jest zimniej. Przepraszam.
Nastały czasy partii "Wyobraźnia"!
Będę na nią głosować w następnych wyborach...
BUAHAHAHAHAHA... yh yh... kłaczek...
BUAHAHAHAHAHA... yh yh... kłaczek...
Nie no, serio kończę, bo jeszcze się ode mnie zarazicie...
To tyle
Okej
P.s. Laciata, jest twój Luke. Zajmuję jakąś jedną linijkę, ale jest.
҉
O, Jak ja się myliłam.
Tydzień po moim pojawieniu się tutaj, kiedy znałam już
cały statek, ćwiczyłam każdą umiejętność walki, kiedy wdałam się w parę bójek z
Fatt, które nigdy nie były rozstrzygnięte, kiedy zdałam sobie sprawę, że ze
wszystkim radzę sobie naprawdę dobrze, że włócznią zawsze trafię w cel, że łuk
wcale nie jest taką fajną bronią, za jaką go do tej pory uważałam, kiedy
zorientowałam się, że na pokładzie prócz herosów są także potwory, które
rzekomo są po naszej stronie, zdałam sobie sprawę, że to jednak nie jest
wycieczka wczasowa, ani zielona szkoła, czy wyjazd integracyjny.
A zdałam sobie z tego sprawę, kiedy stałam przed
złotym sarkofagiem i wymawiałam słowa przysięgi wierności wobec kogoś, kto do
tej pory był dla mnie tylko mitem i kiedy obserwowałam jak do niecałego jeszcze
ciała (chłopaka. Dodatkowo przystojnego blondyna, pomimo blizny na policzku. Czemu oni muszą być zawsze przystojni?!) dołącza się kolejny kawałek.
Byłam przerażona. Po prostu. Miałam wrażenie, że takie rzeczy nie dzieją się po
dobrej stronie mocy.
I zwątpiłam, nie po raz pierwszy.
Następnego dnia na hali do ćwiczeń zebraliśmy się całą
trzysetką (tak, przez te dni dużo nas dołączyło). Przez noc dziwnym trafem
wybudowane zostało podium, na którym teraz stał chłopak. Przeraził mnie. Czemu?
Wyglądał jak ten z sarkofagu. Wokół niego stały Drakiny, potworne kobiety,
trzymające wcześniej wspomnianą trumnę.
- Dziś nadszedł ten dzień! - zaczął mówić. - Dziś,
tak, właśnie dziś zaatakujemy Obóz Herosów! Oddziaył 1., 2., 3., 4., 5. i 6.
dziś płyną ze mną do najbliższego wejścia do Labiryntu Dedala! Pozostałe trzy
oddziały zostają w celach obronnych na górze Othrys! Płynący ze mną mają się tu
stawić za pół godziny w rynsztunku bojowym! Pozostali zostają pod komendą
generała Georga!
Czyli ja zostaję. Wydaje mi się, że to źle. Chciałabym
tam jechać i zobaczyć tych ludzi ślepo posłusznych bogom. Chciałabym zobaczyć,
kto ma rację. Niestety, nie dane mi było to, więc patrzyłam się, jak generał
George wchodzi na scenę.
Wbrew pozorom nie był to ten sam George
Wszystko-wiem-najlepiej-i-jestem-taki-piękny, który mnie porwał (nadal
utrzymuję, że zrobił to wbrew mojej woli) i którego spodziewałam się zobaczyć.
Po prostu zbieżność imion, nic więcej. Ten był wielki, potężny i umięśniony, a
na sobie miał grecką zbroję i hełm, więc nie widziałam jego rysów twarzy.
- Ci ode mnie! Za 10 minut chcę was widzieć tutaj z
waszym dobytkiem! – wrzasnął. – Przeprowadzamy się! Każdy ma wziąć też broń,
którą walczy i zbroję! Ruchy, ruchy! Raz, raz, raz!
Już go lubię. Naprawdę. Zero ironii.
Ale nie miałam czasu się nad tym poważnie zastanowić,
bo jak obliczyłam droga do pokoju zajmie mi trzy minuty. Biegłam jeszcze zanim
koleś skończył gadać. Jako jedna z jedynych, bo wszyscy stali oszołomieni.
Biegnąc ułożyłam plan co do kolejności pakowania i
błogosławiłam moją niespotykaną kondycję. Wyprzedziłam wytrenowanych osiłków i
biegłam nawet na chwilę nie zwalniając. Tylko cztery minuty na spakowanie się!
Wparowałam do pokoju i pierwsze co zobaczyłam, to
plecak, leżący na moim łóżku. Najwyraźniej jednak postarali się, byśmy mieli
jak to wszystko zabrać. Pochwyciłam go i podbiegłam do szafki. Na chama
zaczęłam wpychać wszystko jak popadnie. Wiedziałam, że to są tylko moje rzeczy,
bo nie miałam takiego bałaganu jak inni. Kolejna moja przydatna zaleta.
W momencie, kiedy Kai, który był razem ze mną w
oddziale wbiegł do pokoju, ja już wybiegłam.
Czy czegoś nie zapomniałam? Chwilunia…
Broń!
Na łeb, na szyję zaczęłam gnać ile sił w nogach do
zbrojowni. Zastałam tam parę osób w pośpiechu próbujących władować na siebie to
żelastwo. Z zadowoleniem stwierdziłam, że jako jedyna mam już plecak. Sama nie
wiem jak udało mi się wcisnąć napierśnik i hełm. Adrenalina buzowała we mnie
zamiast krwi. Wychodząc chwyciłam najlepszą włócznię jaką zobaczyłam i ruszyłam
biegiem na halę.
W której były tylko trzy osoby.
Generał George trzymał w ręku stoper i odliczał czas
pojawienia się półbogów. Dwaj goście, bracia, stali obok siebie i patrzyli ze
zdumieniem na mnie. Podbiegłam do nich i ustawiłam się obok w szeregu.
- Sekunda spóźnienia! – wrzasnął George. – Pompka!
Zrezygnowana położyłam się na ziemi i wykonałam
polecenie.
Kiedy wstałam, ci dwaj zagadnęli mnie.
- Brawo. Szybko ci poszło, jak na dziewczynę.
- Normalka. – odpowiedziałam, nawet nie dysząc.
Uwielbiam się za to.
Chłopcy wymienili spojrzenia.
- Byłaś pierwsza.
- Nie. – odpowiedziałam. – Trzecia.
- Tyle, że my wiedziel…
- Cicho! – uciszył go brat. - Buzia na kłódkę, jasne?
Do sali zaczęło napływać coraz więcej osób. George
każdemu mówił, ile się spóźnił. Jedna sekunda = jedna pompka. Ostatnia osoba
miała spóźnienie 10- minutowe, więc musiała zrobić ich 600. Nie zgodziła się, więc
George kazał dać jej do niesienia swój plecak i dodatkową broń każdego rodzaju.
Nieszczęśnik uginał się po ciężarem tego wszystkiego. Jęczał, że nie do rady.
- Nieba nie niesiesz! – ryknął na niego George. –
Trzeba było ruszyć tyłek i się pospieszyć. Pozostali! Marsz na górę tempo
średnie, ale już!
Błogosławiłam się za to, że rano włożyłam martensy.
Teraz było mi wygodnie iść, podczas gdy niektórzy w sandałach jęczeli z bólu i wysiłku. Kiedy dotarliśmy na górę, ponownie ujrzałam czarną jak smoła twierdzę.
- Tu będziecie mieszkać. Obiad o drugiej. Wcześniej
możecie się spodziewać alarmu ćwiczeniowego! A teraz marsz do pokoi rozpakować
się!
Z góry widziałam odpływającą Księżniczkę Andromedę.
Nie ma powrotu.
Wchodząc za mury wiedziałam, że pozorny spokój zmalał
do zera.
Rozdział świetny ;D
OdpowiedzUsuńJa bym się spóźniła o jakieś pół godziny xd a ona tylko sekundę spóźnienia. Wow.
Ja mam nadzieję, że ona zrozumie, że jest po złej stronie i odejdzie,od nich.
Luke... Także go uwielbiam.
Zaraziłam się od ciebie! :D
Mi także ZA GORĄCO! 35 stopni! Spalam się!!! Pomocy!!!
Trzeba zamienić noc na dzień! To wspaniały pomysł! I lody za darmo... Tak!!!
Partia "Wyobraźnia"? Świetny pomysł! Też będę na nią głosowała!
I nie piszesz tego tylko dla siebie! A ja to co?
A inne czytelniczki?!
Ps. NA PEWNO NIE MAM UDARU xddd
Pozdrawiam, życzę MORZA weny i żeby ten piekielny upał się skończył! :D
Ja bym się spóźniła 10 minut, jakbym się bardzo postarała. 600 pompek! Chyba nie muszę mówić, że plecak George jest ciekawszą alternatywą?
UsuńCo do tego... zobaczysz...
Luke jest spoko, ale Leoś rządzi!
Pfff... 35? U mnie czasem coś koło 37.
Czy ja kiedykolwiek wpadłam na zły pomysł? Nie (wyjątki, typu zakładka bohaterowie, są nie brane pod mą uwagę).
Wiesz... ja bardzo lubię narzekać. A czytalniczki pewnie wyjechały...
Pozdrawiam
Okej
Rozdział bardzo mi się podobał. Za Lukiem średnio przepadałam... Leo rządzi! Poza tym, jak byłam na obozie to było 40 stopni, a gdy wstaliśmy rano o szóstej, na jazdę (chcieliśmy oszukać upał i pojeździć gdy nie będzie tak gorąco... Ha, naiwni!) to było 27 stopni! O szóstej rano!
OdpowiedzUsuńMasakra.
Masakra w sensie pogoda, bo rozdział jest po prostu super :)
Wiem.
UsuńUwierz mi, wiem...
LUKE!!! * mina osiedlowego pedofilia *
OdpowiedzUsuńMój kochany Luke *.*
Walić że przez jakieś pięć linijek
LUKE!
Rozdział mi się podobał.
Przyjemnie szybko się czytało.
Jedna sekunda jedna pompka, boże święty ;-;
Czekam na nexta z Córki Wojny
Życzę weny. Odpoczynku id upałów, bo nawet moje koty leżą cały dzień, dużo słodyczy i wszystkiego innego
Laciata <3
P.S LUKE ^^
1 s. = 1 pompka.
UsuńTaaak... jestem straszna.
Albo nie, to nie ja!
To George...
Laciata, od dziś jesteś panią Castallan.
Luke Castallan = Łukasz Kasztelan.
Ajm a dżinius.
Dzięki i nawzajem!
Okej
Niech zgadne... syn Aresa?
UsuńŻeby od dziś 😂 chociaż osobiście bym wolała Herondale lub Kiggs :3
Tak, zgadłaś XD.
UsuńOd Aresa sami źli są zawsze XD.
Okej