12 sierpnia 2015

Córka Wojny: Radykalna zmiana planów

Kolejny post. Kolejne opowiadanie. Kolejna część o dziewczynie z problemami, którą piszę chyba tylko dla siebie... nieważne.
Nie będę się wam żalić.
Choć może...
G O R Ą C O!!!
Nie jestem w stanie funkcjonować przy takiej temperaturze. Osobiście wnoszę o zmianę czasu w naszym kraju tak, by noc była dniem. Wówczes jest choć troszeczkę zimniej. Kto za? Muszę uzyskać odpowiednią ilość podpisów, więc komentarze mile widziane!
Choć wiecie co? Lody za darmo też nie są złym pomysłem...
Umieram! Umieram, a moje prochy dajcie sępom na pożarcie! (Popiół zawiera bardzo dużo węglowodanów!)
Chyba mam udar.
Nie będę się pogrążać. Po prostu przeczytajcie tekst pod spodem i nie zwracajcie uwagi na moje jojczenie. W razie błędów ort. - mój mózg pojechał na wakacje, gdzie jest zimniej. Przepraszam. 
Nastały czasy partii "Wyobraźnia"!
Będę na nią głosować w następnych wyborach...
BUAHAHAHAHAHA... yh yh... kłaczek...
Nie no, serio kończę, bo jeszcze się ode mnie zarazicie...
To tyle

Okej

P.s. Laciata, jest twój Luke. Zajmuję jakąś jedną linijkę, ale jest.


҉ 

Myślałam, że mi tu dobrze. Że mogę zostać. Że tu moje miejsce. Że tu o mnie zadbają.
O, Jak ja się myliłam.
Tydzień po moim pojawieniu się tutaj, kiedy znałam już cały statek, ćwiczyłam każdą umiejętność walki, kiedy wdałam się w parę bójek z Fatt, które nigdy nie były rozstrzygnięte, kiedy zdałam sobie sprawę, że ze wszystkim radzę sobie naprawdę dobrze, że włócznią zawsze trafię w cel, że łuk wcale nie jest taką fajną bronią, za jaką go do tej pory uważałam, kiedy zorientowałam się, że na pokładzie prócz herosów są także potwory, które rzekomo są po naszej stronie, zdałam sobie sprawę, że to jednak nie jest wycieczka wczasowa, ani zielona szkoła, czy wyjazd integracyjny.
A zdałam sobie z tego sprawę, kiedy stałam przed złotym sarkofagiem i wymawiałam słowa przysięgi wierności wobec kogoś, kto do tej pory był dla mnie tylko mitem i kiedy obserwowałam jak do niecałego jeszcze ciała (chłopaka. Dodatkowo przystojnego blondyna, pomimo blizny na policzku. Czemu oni muszą być zawsze przystojni?!) dołącza się kolejny kawałek. Byłam przerażona. Po prostu. Miałam wrażenie, że takie rzeczy nie dzieją się po dobrej stronie mocy.
I zwątpiłam, nie po raz pierwszy.
Następnego dnia na hali do ćwiczeń zebraliśmy się całą trzysetką (tak, przez te dni dużo nas dołączyło). Przez noc dziwnym trafem wybudowane zostało podium, na którym teraz stał chłopak. Przeraził mnie. Czemu? Wyglądał jak ten z sarkofagu. Wokół niego stały Drakiny, potworne kobiety, trzymające wcześniej wspomnianą trumnę.
- Dziś nadszedł ten dzień! - zaczął mówić. - Dziś, tak, właśnie dziś zaatakujemy Obóz Herosów! Oddziaył 1., 2., 3., 4., 5. i 6. dziś płyną ze mną do najbliższego wejścia do Labiryntu Dedala! Pozostałe trzy oddziały zostają w celach obronnych na górze Othrys! Płynący ze mną mają się tu stawić za pół godziny w rynsztunku bojowym! Pozostali zostają pod komendą generała Georga!
Czyli ja zostaję. Wydaje mi się, że to źle. Chciałabym tam jechać i zobaczyć tych ludzi ślepo posłusznych bogom. Chciałabym zobaczyć, kto ma rację. Niestety, nie dane mi było to, więc patrzyłam się, jak generał George wchodzi na scenę.
Wbrew pozorom nie był to ten sam George Wszystko-wiem-najlepiej-i-jestem-taki-piękny, który mnie porwał (nadal utrzymuję, że zrobił to wbrew mojej woli) i którego spodziewałam się zobaczyć. Po prostu zbieżność imion, nic więcej. Ten był wielki, potężny i umięśniony, a na sobie miał grecką zbroję i hełm, więc nie widziałam jego rysów twarzy.
- Ci ode mnie! Za 10 minut chcę was widzieć tutaj z waszym dobytkiem! – wrzasnął. – Przeprowadzamy się! Każdy ma wziąć też broń, którą walczy i zbroję! Ruchy, ruchy! Raz, raz, raz!
Już go lubię. Naprawdę. Zero ironii. 
Ale nie miałam czasu się nad tym poważnie zastanowić, bo jak obliczyłam droga do pokoju zajmie mi trzy minuty. Biegłam jeszcze zanim koleś skończył gadać. Jako jedna z jedynych, bo wszyscy stali oszołomieni.
Biegnąc ułożyłam plan co do kolejności pakowania i błogosławiłam moją niespotykaną kondycję. Wyprzedziłam wytrenowanych osiłków i biegłam nawet na chwilę nie zwalniając. Tylko cztery minuty na spakowanie się!
Wparowałam do pokoju i pierwsze co zobaczyłam, to plecak, leżący na moim łóżku. Najwyraźniej jednak postarali się, byśmy mieli jak to wszystko zabrać. Pochwyciłam go i podbiegłam do szafki. Na chama zaczęłam wpychać wszystko jak popadnie. Wiedziałam, że to są tylko moje rzeczy, bo nie miałam takiego bałaganu jak inni. Kolejna moja przydatna zaleta.
W momencie, kiedy Kai, który był razem ze mną w oddziale wbiegł do pokoju, ja już wybiegłam.
Czy czegoś nie zapomniałam? Chwilunia…
Broń!
Na łeb, na szyję zaczęłam gnać ile sił w nogach do zbrojowni. Zastałam tam parę osób w pośpiechu próbujących władować na siebie to żelastwo. Z zadowoleniem stwierdziłam, że jako jedyna mam już plecak. Sama nie wiem jak udało mi się wcisnąć napierśnik i hełm. Adrenalina buzowała we mnie zamiast krwi. Wychodząc chwyciłam najlepszą włócznię jaką zobaczyłam i ruszyłam biegiem na halę.
W której były tylko trzy osoby.
Generał George trzymał w ręku stoper i odliczał czas pojawienia się półbogów. Dwaj goście, bracia, stali obok siebie i patrzyli ze zdumieniem na mnie. Podbiegłam do nich i ustawiłam się obok w szeregu.
- Sekunda spóźnienia! – wrzasnął George. – Pompka!
Zrezygnowana położyłam się na ziemi i wykonałam polecenie.
Kiedy wstałam, ci dwaj zagadnęli mnie.
- Brawo. Szybko ci poszło, jak na dziewczynę.
- Normalka. – odpowiedziałam, nawet nie dysząc. Uwielbiam się za to.
Chłopcy wymienili spojrzenia.
- Byłaś pierwsza.
- Nie. – odpowiedziałam. – Trzecia.
- Tyle, że my wiedziel…
- Cicho! – uciszył go brat. - Buzia na kłódkę, jasne?
Do sali zaczęło napływać coraz więcej osób. George każdemu mówił, ile się spóźnił. Jedna sekunda = jedna pompka. Ostatnia osoba miała spóźnienie 10- minutowe, więc musiała zrobić ich 600. Nie zgodziła się, więc George kazał dać jej do niesienia swój plecak i dodatkową broń każdego rodzaju. Nieszczęśnik uginał się po ciężarem tego wszystkiego. Jęczał, że nie do rady.
- Nieba nie niesiesz! – ryknął na niego George. – Trzeba było ruszyć tyłek i się pospieszyć. Pozostali! Marsz na górę tempo średnie, ale już!
Błogosławiłam się za to, że rano włożyłam martensy. Teraz było mi wygodnie iść, podczas gdy niektórzy w sandałach jęczeli z bólu i wysiłku. Kiedy dotarliśmy na górę, ponownie ujrzałam czarną jak smoła twierdzę.
- Tu będziecie mieszkać. Obiad o drugiej. Wcześniej możecie się spodziewać alarmu ćwiczeniowego! A teraz marsz do pokoi rozpakować się!
Z góry widziałam odpływającą Księżniczkę Andromedę. Nie ma powrotu.
Wchodząc za mury wiedziałam, że pozorny spokój zmalał do zera.

8 komentarzy:

  1. Rozdział świetny ;D
    Ja bym się spóźniła o jakieś pół godziny xd a ona tylko sekundę spóźnienia. Wow.
    Ja mam nadzieję, że ona zrozumie, że jest po złej stronie i odejdzie,od nich.
    Luke... Także go uwielbiam.

    Zaraziłam się od ciebie! :D
    Mi także ZA GORĄCO! 35 stopni! Spalam się!!! Pomocy!!!
    Trzeba zamienić noc na dzień! To wspaniały pomysł! I lody za darmo... Tak!!!
    Partia "Wyobraźnia"? Świetny pomysł! Też będę na nią głosowała!
    I nie piszesz tego tylko dla siebie! A ja to co?
    A inne czytelniczki?!
    Ps. NA PEWNO NIE MAM UDARU xddd

    Pozdrawiam, życzę MORZA weny i żeby ten piekielny upał się skończył! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja bym się spóźniła 10 minut, jakbym się bardzo postarała. 600 pompek! Chyba nie muszę mówić, że plecak George jest ciekawszą alternatywą?
      Co do tego... zobaczysz...
      Luke jest spoko, ale Leoś rządzi!

      Pfff... 35? U mnie czasem coś koło 37.
      Czy ja kiedykolwiek wpadłam na zły pomysł? Nie (wyjątki, typu zakładka bohaterowie, są nie brane pod mą uwagę).
      Wiesz... ja bardzo lubię narzekać. A czytalniczki pewnie wyjechały...
      Pozdrawiam
      Okej

      Usuń
  2. Rozdział bardzo mi się podobał. Za Lukiem średnio przepadałam... Leo rządzi! Poza tym, jak byłam na obozie to było 40 stopni, a gdy wstaliśmy rano o szóstej, na jazdę (chcieliśmy oszukać upał i pojeździć gdy nie będzie tak gorąco... Ha, naiwni!) to było 27 stopni! O szóstej rano!
    Masakra.
    Masakra w sensie pogoda, bo rozdział jest po prostu super :)

    OdpowiedzUsuń
  3. LUKE!!! * mina osiedlowego pedofilia *
    Mój kochany Luke *.*
    Walić że przez jakieś pięć linijek
    LUKE!
    Rozdział mi się podobał.
    Przyjemnie szybko się czytało.
    Jedna sekunda jedna pompka, boże święty ;-;
    Czekam na nexta z Córki Wojny
    Życzę weny. Odpoczynku id upałów, bo nawet moje koty leżą cały dzień, dużo słodyczy i wszystkiego innego
    Laciata <3
    P.S LUKE ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 1 s. = 1 pompka.
      Taaak... jestem straszna.
      Albo nie, to nie ja!
      To George...
      Laciata, od dziś jesteś panią Castallan.
      Luke Castallan = Łukasz Kasztelan.
      Ajm a dżinius.
      Dzięki i nawzajem!
      Okej

      Usuń
    2. Niech zgadne... syn Aresa?
      Żeby od dziś 😂 chociaż osobiście bym wolała Herondale lub Kiggs :3

      Usuń
    3. Tak, zgadłaś XD.
      Od Aresa sami źli są zawsze XD.
      Okej

      Usuń