9 stycznia 2016

Rozdział 20. Dobra Wróżka

Szłam godzinę.
Nie potrafię powiedzieć, że na pewno tyle to trwało, ale z tego co potrafiłam określić była to godzina, choć pewnie zdecydowanie mniej.
Na początku zeszłam na ziemię, gdyż nie chciałam ryzykować skręcenia karku. Przez pierwsze paręnaście minut ciągle wpadałam na drzewa, co przypłaciłam wielkim guzem na czole, ale potem księżyc ponownie wyjrzał zza chmur i widoczność nie była już tak ograniczona. W jego świetle widziałam parę wydobywającą mi się z ust. Zimno odczuwałam bez przerwy, lecz w trakcie ruchu z pewnością się rozgrzewałam.
Rozbudziłam się już, a tą „przechadzkę” uznawałam za dosyć przyjemną, choć, jak wspominałam, mogłoby być odrobinę cieplej.
Zapamiętałam położenie dziupli, gdyż bałam się, że nie znajdę drugiej takiej samej. Obiecałam sobie, że jeszcze tam wrócę, bo wydawała mi się ona w miarę bezpiecznym miejscem.
Ochrzciłam ją jako… dziupla.
Nie, nie wiem czemu. Ale nazwa mi się podobała, więc nie widziałam przeciwskazań.
Ach, ta oryginalność.
Zastanawiałam się chwilę, czy nie lepiej, że jednak ją opuściłam. Przecież zawsze mógł wrócić właściciel dziupli. A sądząc z rozmiarów, on również musiał być ogromny. Ogromny ptak gigant, albo wiewiórka… odepchnęłam od siebie tę myśl. Nie widziałam jeszcze żadnego zwierzęcia na tej arenie.
To, że nie widziałaś, nie znaczy, że ich nie ma.
Gałązki chrzęściły mi pod butami. Lubiłam ten dźwięk, wychowałam się przy nim. Zawsze mi towarzyszył.
I będzie ci towarzyszyć również przy śmierci.
Punkt światła znacznie się przybliżył (fakt faktem, ja się przybliżyłam do niego, ale pomińmy tę sprawę). Przez chwilę zdziwiłam się, że nie zauważyłam, iż jestem już tak blisko celu. Dosłownie parę metrów dalej płonęło ognisko. Albo raczej kończyło się palić.
Weszłam na drzewo. Nie wiedziałam, kto tam jest, mógł on przecież pragnąć mojej śmierci.
Mógł? Mógł?! On z pewnością pragnie twojej śmierci, jeśli chce wrócić do domu.
Wiesz, nie musi chcieć mnie zabić.
 Niewiarygodne, jaka ty jesteś naiwna.
 Nie naiwna, tylko ufam ludziom. Że nie są takimi potworami.
Głos milczał. Było to raczej milczenie które pozwoliłoby mu wywrócić oczami lub wymownie spojrzeć w niebo.
Jednak wejście na drzewo nigdy nie jest złym pomysłem.
Z góry zawsze lepiej widać.
Zostawiłam plecak pomiędzy dwoma konarami, tak, że trzymał się odpowiednio i nie groziło mu spadnięcie. Następnie wzięłam głęboki wdech i zaczęłam się powoli przemieszczać w kierunku światła. Drzewo po drzewie. Gałęź po gałęzi.
Stanęłam plecami do pnia. Tylko on stał jeszcze na przeszkodzie w sprawdzeniu tożsamości osoby będącej na dole. Jeszcze się mogłam wycofać. Jeszcze mogę uciekać. Jeszcze…
Nagle poczułam, że ktoś mnie obserwuje. Niemal czułam spojrzenie na karku. Rozejrzałam się nerwowo dookoła. Nikogo nie widziałam, nie słyszałam, nie czułam niczyjej obecności. Wydawało się, że nikogo nie ma… chwila.
Całkowicie zapomniałam, że jestem na arenie. Chyba jestem pierwszą osobą w historii Panem, która o tym zapomniała. Tu przecież na każdym kroku czają się kamery. Pewnie  wszyscy ludzie mnie teraz widzą. No, przecież pewnie jedyna nie śpię. Jestem jedynym interesującym trybutem, co więcej, jedynym nie śpiącym trybutem będącym tak blisko innego trybuta.
Chwilę zajęło mi znalezienie kamery w sęku pozostawionym po gałęzi. Była niemal niewidoczna i ja też bym jej nie zauważyła, gdyby promień księżyca nie spowodował, że błysnęła. Uśmiechnęłam się promiennie w tamtym kierunku i już chciałam wysłać buziaczka, ale z pewnością byłoby to dziwne. Więc pomachałam do kamery i ponownie ruszyłam z plecami przyklejonymi do pnia.
Kiedy przekroczyłam linię wyznaczającą krąg światła z mocno bijącym sercem ukucnęłam i spojrzałam w dół.
Pośrodku małej polanki paliło się przygasające już ognisko. Obok leżała zawinięta w śpiwór bardzo wysoka, jasnowłosa dziewczyna. Przy jej głowie leżał plecak. Od razu poznałam jego właścicielkę.
Abba.
Spała kamiennym snem, widocznie bardzo zmęczona. Wydawało mi się, że jest ranna. Nie uciekła daleko, a przecież nie wyglądała na taką, co wolno biega. Dodatkowo twarz miała bledszą niż zazwyczaj, co mogło oznaczać, że straciła trochę krwi. Trzęsła się z zimna. Nie wyglądała na osobę zdolną w tej chwili poderżnąć gardło komukolwiek, choćby kulawej mrówce.
Wycofałam się. Poczułam współczucie dla tej dziewczyny. Kiedy ogień dogaśnie, może zamarznąć, a bez jedzenia długo nie pożyje.
Skąd wiedziałam, że nie ma jedzenia?
Nie wiedziałam. Coś mi mówiło, że tak jest.
Decyzję podjęłam tak szybko, jak tamtą, by tutaj przyjść.
Wróciłam do plecaka i wyjęłam z niego kromkę chleba i scyzoryk. Chwilę męczyłam się, ale w końcu udało mi się odkroić mały kawałek.
Zeszłam na dół. Powoli podeszłam do śpiącej. Było tu cieplej, przygasające ognisko jednak robiło swoje. Położyłam chleb na plecaku. Po chwilowym zastanowieniu przeszukałam jej plecak. Znalazłam tam wodę, dużo wody, bo i w butelce, i w bukłaku. Dodatkowo był tam mały garnek. Nalałam do niego wodę i zaczęłam szukać suchych gałązek. Kiedy znalazłam ich wystarczającą ilość próbowałam na nowo rozniecić ogień. Nie było to trudne, gdyż pozostały płomyczek szybko zajął nowe gałązki. Buchnął płomień, a ja syknęłam, bo poparzył mi końcówki palców. Na szczęście udało mi się zrobić to cicho.
Dodatkowo przyniosłam jeszcze parę grubszych gałęzi. Niektóre dołożyłam do ognia, by dłużej płonął, a pozostałe położyłam przy nim. Kiedy dziewczyna się obudzi, sama zadba o to, by nie zamarznąć.
Na tak powstałym ogniu położyłam garnek i dosypałam do niego szczyptę mięty, której mnóstwo znalazłam w plecaku. Woda powoli zaczynała się gotować. Usiadłam przy ognisku, chcąc się ogrzać. Mi też było zimno. Kiedy zajmowałam się czymś, odłożyłam to na drugi plan, ale kiedy skończyłam poczułam wszechogarniające zimne igiełki, kłujące mnie we wszystkie odsłonięte części ciała.
Chyba zaczynało się robić jaśniej… tak, słońce zaczynało wstawać. Ile już byłam na nogach? Prawie w ogóle nie spałam tej nocy.
Kiedy tylko o tym pomyślałam oczy zaczęły mi się kleić.
Głowa opadła na ramię.
Zasnęłam.
~*~
Gwałtownie uchyliłam powieki. Było jasno. Dzień. Słońce prześwitywało przez zielone liście ogromnych drzew. Na trawie była rosa.
Ile spałam?
Nie, nie mogłam zasnąć… Przecież ona się mogła obudzić!
Spojrzałam na leżącą i nadal śpiącą Abbę.
Ja się zabiję, dlaczego byłam taka nieostrożna?!
Cicho się podniosłam, próbując nie obudzić dziewczyny. Kiedy odeszłam parę kroków pobiegłam jak najszybciej mogłam po miękkiej trawie. Nie zwracałam na nic uwagi, chciałam się tylko dostać do plecaka i uciekać, póki jeszcze to było możliwe.
Może dlatego nie zauważyłam, że dziewczyna już się obudziła. Spojrzała na płonące ognisko, gotującą się na nim wodę, a potem dostrzegła kromkę chleba. Popatrzyła się w stronę w którą uciekłam, uśmiechnęła się i wyszeptała:
- Dziękuję…

҉

Cześć!
O boże, już 20 rozdział...
Co oznacza 41 post...
Wow.
Jestem z siebie dumna.
Aktualnie wiem jedno - oj, rozpoczną się hejty...
"Czemu jej nie udusiła włóczką?"
"Czemu tam poszła?"
"To idiotyczne, że jej pomogła!"
"Czemu jej chociaż nie okradła?"
"Po jaką cholerę uciekła?"
Hmmm... to są dobre pytania.
Zastanowię się nad odpowiedzią.
Bo jest dziwna i ma rozdwojenie jaźni?
Może...
Ok, z okazji tak późnego rozdziału, mam pytanie: zrobić coś? Jakąś ankietę, stronę, inne niepotrzebne ale ciekawe rzeczy?
Odpowiedzi w komentarzach proszę.
Dedykacja: Follow me. 
Dziękuję, że to nie był hejt ;D.
Dobra, idę projektować szablon na mojego nowego blog...
NIC NIE SŁYSZELIŚCIE!!!
Ja to się potrafię wygadać nawet pisząc...

Okej

5 komentarzy:

  1. Napisałam już jeden komentarz, ale gdzieś go wcięło. Dobra, zaczynam jeszcze raz.
    Ja nie mówię, że ona miała ją udusić, ale rzeczywiście: Dlaczego jej nie okradła?! I w dodatku jej pomogła? Serio?! Miała nie zabijać, ale dotrwać do finałowej 8, nie być jakąś dobrą samarytanką. Nawet jak Abba ją zauważyła, to sojusz z kimś, kto zapala ognisko i zasypia jest Ewei niepotrzebny. Kij z tym, że Ew sama tak zrobiła (kolejny skrót).
    Trochę krótki tan rozdział, chociaż bardzo ciekawy. Ale ja bym go połączyła z poprzednim. Zresztą masz bardzo dobry styl, więc nawet rozdziały o niczym są ciekawe. No i mam wrażenie, że poprawiłaś się przez te 20 rozdziałów (zresztą gratulacje). Nie ma powtórzeń, a zdania są ładniej zbudowane.
    Ciekawe co na zachowanie Ew powiedzą sponsorzy. Ja bym nie dała ani grosza trzynastolatce, która pomaga innym (gdybym była sponsorem z Kapitolu oczywiście), ale może znajdzie się jaks, który doceni jej szlachetność.
    Nowy blog... no dobra. Chociaż ja bym z czystego lenistwa wolała czytać wszystko na jednym. Oczywiście będę czytać, bo uwielbiam twój styl.
    Mogłabyś stworzyć chat. Można na nim zadawać krótkie pytania, dla których nie warto pisać komentarzy. I uzupełnij zakładkę "bohaterowie" o trybutów, bo ja się naprawdę gubię. Albo stwórz osobną - "trybuci".
    Aga

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmm... ja bym dała Ewei kasę, gdybym była sponsorem, bo dzięki jej dobroci serca, która jest na marginesie dość duża (ona jest ziemniaczkiem z hufcia-pufcia), igrzyska będą dłużej trwać, a osoby, które dzięki niej odzyskają zdrowie będą mieć więcej sił na nawalankę XD.
      Taka teoria...
      Współczuję wcięcia komentarza. To jest wkurzające.
      Ew... calkiem spoko sktót.
      Može go użyję...
      Cieszę się że tek myślisz! Ja też uważam, że się poprawiłam w pisaniu. W końcu po to tu jestem (nieee... wcale nie piszę tego dla was, w ooogóleee...). Aby ćwiczyć, ćwiczyć i ćwiczyć!
      Jaki nowy blog? O.o Ja przecież nic takiego nie powiedziałam...
      Zaraz uzupełnię zakładkę o trybutów.
      Aktualnie bowiem sprzątam po Bożym narodzeniu.
      Chat? Może... nie wiem tylko, czy ktoś tam będzie pisał. Bo niewiele tu ludu.
      To do napisania!
      Okej
      (Sorry, że w końcu nie odpowiedziałam... mam mało czasu...)

      Usuń
  2. Uhu, dziękuję za dedykację.
    Ponownie jestem tu w tej samej sprawie, ażeby poinformować, że czytam tego bloga. I ponownie postaram się nie hejcić. Rozdział był... lepszy od poprzedniego, zadowalający, aczkolwiek nie bardzo mi się podobał. Akcji nadal nie było za wiele, choć stworzyłaś całkiem dobry wątek, który powinien się rozwinąć. Brakuje mi naparzanki i krwi, szkoda że nie opisałaś jeszcze ani jednej śmierci.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. XD.
      Nie martw się.
      Śmierć będzie.
      Nie jedna.
      Rozwinie się, rozwinie...
      Dobra, następny rozdział powinien być lepszy XD.
      Okej

      Usuń
  3. Na początek muszę się fo czegoś przyczepić, przykro mi xd mianowicie do dwóch pierwszych akapitów. Niepotrzebnir tak się rozpisałaś! Wystarczyło przecież zwykłe "Szłam godzinę. Może mniej."

    Wcale nie mam żalu o to, że pomogła xd co prawda to są igrzyska i w ogóle, ale cieszy mnie, że pomogła. To znaczy, że nie zmieniła się w zwierzę, jakąś bezmyślną maszynę do zabijania, tylko wciąż jest człowiekiem :) jednocześnie jest to pewien bunt przeciw Kapitolowi i Igrzyskom.

    Tylko szkoda, że włóczki nie było xd ale będzie jeszcze, prawda?? To moja ulubiona bohaterka :D taka wszechstronna, pomoca i jeśli chce, szybko może się rozwinąć... do tego taka delikatna.
    Boże, gadam już głupoty ze zmęczenia, więc będę kończyć.

    Pozdrawiam,
    lapidarna
    mojacelajestluksusowa.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń