Witam was ponownie!
W ostatnim tygodniu liczba
wyświetleń podskoczyła na poziom ponad stu dziennie,, więc jestem na skraju
płaczu – trochę ze szczęścia, a trochę ze smutku, w związku z brakiem
komentarzy. No błagam, jedna Imomoril zdobyła się na sprawienie mi radości…
Toteż właśnie ona Dostaje
dedykację!
Kurde, ja tu wam wypominam, a
życzenia trzeba jakieś złożyć moim czytelnikom…
Z góry mówię, że ja + pisanie
ładnych życzeń = totalna porażka…
Aż się zastanawiam, czy nie
wkleić czegoś z neta…
…Dobra, wiem, że dużo gadam, ale
ja tylko próbuję wydłużyć czas do mojej egzekucji w waszych oczach…
Okej, weź się w garść!
Każdemu ludziowi czytającemu to,
chcę życzyć szczęścia! Bo czego innego? Kiedy spełnią się marzenia – jesteś szczęśliwy.
Kiedy nie jesteś chory – jesteś szczęśliwy. Kiedy jesteś kochany i ty kogoś kochasz
– jesteś szczęśliwy. Kiedy dostajesz moc zajefajnych prezentów – też jesteś
szczęśliwy! Więc czego wam życzyć jak nie szczęścia? Szczęście jest naprawdę…
eee… fajne? No tak. Dzieci, Oriane rozdaje szczęście w butelkach, bierzcie i
nie narzekajcie na jakiekolwiek usterki (na przykład kolesiów, którzy
stwierdzą, iż coś braliście…)!
To tyle z życzeń. Nie liczcie na
nic więcej, nie jestem wylewną osobą.
Ostatnio napisałam gdzieś, ze
MOŻE wstawię rozdział o Oriane.
Otóż właśnie to robię.
Co więcej – zakochałam się w tej
postaci.
Mam nadzieję, że wy też.
Okej
P.s. Wiem, że w opisie bloga
jest taki fragmencik „…Ani o miłości na arenie i próbie uratowania tej drugiej
połówki…”, ale nie odnosi się on do tego tekstu.
Ѫ
Usłyszała
swoje imię.
Ten
pół-człowiek stojący na podwyższeniu wypowiedział jej imię!
Jej
rówieśnicy zaczęli szeptać między sobą. Słyszała każde pojedyncze słowo.
Słyszała ich myśli.
„Wiedźma
została wylosowana”
-
…och, pozostali trybuci mają problem.
-
To jej diabelskie czary…
„Omamiła
ich”
-
Rzuci na wszystkich urok.
-
…Łuuu... Już się boję…
„Arena
wybuchnie.”
To
wszystko działo się w tym samym momencie, a każde słowo bolało jak szpilka
wbijana w jej serce. Głupie gnojki. Cholerne bachory.
Nie
wiedzą, nie wiedzą nic.
Dziewczyna
podniosła wysoko głowę. Jak trzeba, to trzeba. Nawet jeśli „przez przypadek”
piorun uderzy w Róg Obfitości…
Ona
wie, że to wygra. To po prostu kolejne zawody.
Oriane
weszła na podwyższenie i stanęła obok przerażonego blondyna, starszego ode niej
o rok. Tego samego, który dwadzieścia trzy dni, pięć godzin i czterdzieści
jeden minut temu napluł na nią na oczach świadków. Tego samego, co wyzywał ją
od czarnoksiężników, mówiąc, że nie jest dziewczyną. Tego samego, który był
obiektem uczuć większości dziewczyn w dystrykcie. Przystojnego. Dobrze
zbudowanego. Tak cholernie idealnego na zewnątrz.
A w
środku?
Pusto,
tylko od czasu do czasu śmieci się walają.
Dziewczyna
spojrzała na niego z niekrytą pogardą. Większą, niż on patrzył zwykle na nią.
Po
krótkiej przemowie burmistrza weszli do pałacu sprawiedliwości, by tam pożegnać
się z bliskimi.
Jakby
jakichkolwiek dziewczyna miała.
Oriane
usiadła na fotelu. Spomiędzy długiej, czarnej sukni wyjęła idealnie okrągły
kamień, z jednym, jedynym znakiem.
Runą
Uruz*.
Runą
związaną z siłą, mocą i energią do działania.
Runą
magii.
Ѫ
W
pomieszczeniu obok chłopak żegnał się ze swoimi bliskimi. Jego myśli ciągle
jednak wybiegały do drobnej osoby w czarnych szatach i burzą kruczoczarnych
włosów.
Czemu
ona?
Gdyby
to był ktokolwiek inny, nie przejmowałby się. Spokojnie dałby radę każdej.
Rozkochałby w sobie wszystkie.
Ale
ona była zagrożeniem.
Jej
nie dałby rady zabić z zimną krwią.
Ѫ
Oriane
siedziała w swoim przedziale i układała plan działania. Nie wiedziała zbyt
wiele o czekających ją na arenie warunkach. Gdyby miała jakiekolwiek pojęcie,
wszystkich trybutów czekałaby szybka śmierć.
Nagle
usłyszała ciche pukanie do drzwi.
-
Wejść – powiedziała spokojnie.
W
pokoju pojawił się mentor. Był już w kwiecie wieku, jednak nadal wydawał się
być krzepkim i pełnym energii mężczyzną. Uśmiechnął się do niej szeroko, jednak
ona nie odpowiedziała tym samym.
-
Dzień dobry – odezwał się po przedłużającym się milczeniu.
-
Witaj – odpowiedziała dziewczyna.
Mężczyzna
spojrzał się głęboko w jej czarne oczy, które błyszczały się tysiącem gwiazd.
-
Jesteś inna – powiedział, ale nie brzmiało to jak obelga. Było to raczej proste
stwierdzenie faktu.
Oriane
kiwnęła głową.
-
Masz dużo tajemnic, nieprawdaż?
Wystarczyło
jedno spojrzenie w jej oczy, a już znał odpowiedź.
-
Masz rację. Za dużo mówię. Kiedy zaintrygowałaś mnie, wiesz? Coś jest w tobie…
nieziemskiego. Skrywasz wiele sekretów, niekoniecznie zrozumiałych dla zwykłego
śmiertelnika.
Oriane
patrzyła się na niego ze spokojem. Wprost nienormalnym spokojem. Ten człowiek
miał w sobie coś. Jakąś moc, która sprawiła, że nie załamał się po igrzyskach.
Moc, podobną do mocy jej samej. Jednak moc, która była dziewczynie nie znana.
-
Ale wiesz co? – ciągnął dalej mentor. – Przypominasz mi kogoś. Kogoś, kogo
znałem wiele lat temu, jeszcze przed igrzyskami…
Nagle
Oriane oświeciło. Wiedziała już, co wyczuła w tym człowieku. Wyczuła moc,
przekazywaną z pokolenia na pokolenie. Moc, którą otrzymała ona sama.
-
Wiem kogo – powiedziała.
Mężczyzna
spojrzał na nią ze zdziwieniem.
-
Też go znałam. Dawno.
-
Niemożliwe. On zginął w czasie Mrocznych Dni.
-
Ukrywał się. Kapitol dałby za jego głowę więcej, niż mógłby pan sobie
wyobrazić.
-
Czyli to prawda – głos mężczyzny, jeszcze przed chwilą pełen energii, skrywał
trudne do określenia nuty. To tylko utwierdziło Oriane w przekonaniu, co do
sensu jej teorii.
-
Tak. Trzynastka przeżyła. Dzięki niemu, stryju.
Ѫ
Pokaz
trybutów. Na rydwanach wyjechała cała dwudziestka czwórka. Każdy starał się
przyciągnąć wzrok sponsorów. Każdy starał się być pełen wdzięku i uroku
osobistego. Niektórzy prezentowali się bajecznie, jednak ci, co nie mieli
szczęścia u stylistów, ubrani byli w zwykłe stroje robocze ich dystryktów.
Wśród
tej uśmiechającej się i machającej do wszystkiego co się rusza zgrai, wzrok
przyciągała jednak osoba. Nieruchoma niczym kamień i patrząca prosto przed
siebie, jakby wszystko wokół niej był jedynie dodatkiem do jej osoby. Nie
stosowała się do zaleceń. Ona miała plan i właśnie jego się trzymała. Lśniące,
czarne loki przykuwały wzrok niejednego, a niewiarygodnie wąska i długa suknia
upleciona z liści dodawała jej nieopisanego wdzięku.
Niektórzy
twierdzili, że jest przerażająca.
Inni,
że piękna.
Ѫ
Oriane
oczekiwała na pokaz indywidualny w pomieszczeniu obok sali. wokół trybuci
rozprawiali o tym, czego to oni nie zaprezentują i jak bardzo się to spodoba
sponsorom. W tym roku nie było żadnej osoby poniżej szesnastu lat, więc
organizatorzy wróżyli niezłą jatkę. Oriane patrzyła na wszystkich z delikatną
pogardą.
I
tak zginą. Ich talent we władaniu mieczem nikogo nie będzie obchodzić.
Kiedy
wywołano jej imię powoli ruszyła w kierunku drzwi.
-
Powodzenia, wiedźmo! – krzyknął jakiś umięśniony trybut z dalszego dystryktu.
Och,
nie musisz mi niczego życzyć, nie mam zamiaru się przed nimi płaszczyć.
Gdy
pojawiła się na sali, żaden z organizatorów nie patrzył się w jej stronę.
Stanęła naprzeciwko ich stanowiska i spojrzała na każdego. Nie mogła wziąć ze
sobą kamienia, więc próba czytania im w myślach nie powiodła się za pierwszym
razem. Próbowała zabrać energię z żarówek, oświetlających podest. Trochę jej to
zajęło, ale po chwili światła zgasły, a ona wiedziała o wszystkim, co zrobili
trybuci przed nią, jak również o paru błahych sprawach.
Gdy
prąd powrócił, wszyscy patrzyli się na nią ze zdziwieniem.
-
Dzień dobry państwu – zwróciła się do Głównego Organizatora. – Nie mam zamiaru
pokazywać wam moich umiejętności. O wszystkim przekonacie się na arenie, gdy
już będzie po wszystkim. A teraz mam pytanie, czy mogę iść na górę?
Patrzyli
się na nią, jakby rozum postradała.
-
Uznam to za słowa zgody. A tak na marginesie, pana żona zdradza pana ze
stylistą z dwójki. A pan, jeżeli się nie mylę, też nie jest zupełnie czysty,
prawda? Osobiście nie pochwalam spania ze zwycięzcami. Ale cóż, to pana życie.
Sugerowałabym rozwód. A teraz dziękuję, idę na obiad.
I
opuściła salę, zostawiając wszystkich w ogromnym zdumieniu.
Ѫ
Jeszcze
nigdy w całej historii igrzysk nie było osoby, która na pokazie indywidualnym
zdobyłaby ilość punktów poniżej czterech.
To
się, rzecz jasna, musiało zmienić.
W
tym roku konkurencja była naprawdę wysoka. Wszyscy zawodowcy dostali po
jedenaście punktów, a pozostali nie otrzymali oceny niższej od dziewiątki.
Szanse
były więc wyrównane.
Prawie.
Prawda
była taka, że Oriane wypadła najsłabiej.
Dostała
trzy.
Alex,
z punktacją powyżej normy o wysokości jedenaście, spojrzał na nią z pogardą i…
czy to było współczucie?
Dziewczyna
uśmiechnęła się tryumfująco. Pozostałe osoby stojące w pokoju nie miały
pojęcia, dlaczego. Przecież taka punktacja zdecydowanie zmniejszała jej szanse
na wygraną.
Kolacja
mijała w ciszy. Oriane to nie przeszkadzało. Nikt się o nic nie pytał, więc
mogła pomyśleć w spokoju.
Jednak
zawsze trafia się bęcwał, co nie zważając na odczucia innych, musi przerwać
ciszę.
-
Nie macie pojęcia, jakie mieli miny, gdy rozwaliłem ten hologram mieczem –
zagadnął się wszystkich obecnych Alex, jej złotowłosy partner z dystryktu.
Zawsze
tylko o sobie.
-
Cudownie! To tak jak na pokazie trybutów! Twój uśmiech poruszył tłumy! Te białe
zęby i idealna twarz! – wykrzyknął ich własny pół-człowiek, znany również pod
imieniem Vesilla, czyli koordynatorka.
Oriane
sięgnęła po kamień i ścisnęła go. Po chwili miała dostęp do myśli wszystkich w
tym pokoju.
- Tam
wypadłeś przepięknie! – Ćwierkotała dalej kobieta.
Kobieta,
która sama była po uszy zadurzona w trybucie z siódmego dystryktu.
Oriane
schowała kamień.
-
Wprost cudownie – odezwała się sarkastycznie, jednak z typowym dla niej spokojem,
ku zdziwieniu osób siedzących przy stole. Przyzwyczaili się już, że dziewczyna
nie odzywa się, gdy nie jest to konieczne. – Jak ręka? Nadal boli od ciągłego
machania?
-
Tak się składa – powiedział jadowicie Alex. – Że ja przynajmniej wykrzesałem z
siebie choć odrobinę entuzjazmu.
- I
teraz tłumy cię kochają? – spytała jadowicie dziewczyna. – Nie przeszło ci
przez myśl, że wypadłeś dokładnie tak samo, jak pozostali? Tyko kolejna
uśmiechająca się i machająca figurka, otrzymująca mnóstwo punktów jak w jakiejś
grze za zabijanie?
-
Och, czy rzeczywiście? Punktacja mówi co innego. Jestem od ciebie lepszy. We
wszystkim. Mam już wielu sponsorów, jak mnie poinformował Davon.
Oriane
posłała krótkie spojrzenie mentorowi, który również nie wydawał się być
zadowolony z nazywania go po imieniu.
-
Nie jesteśmy na ty, chłopcze, więc może trochę szacunku – powiedział.
-
Ależ oczywiście, panie mentorze –
mruknął chłopak, kładąc nacisk na ostatnie słowa.
-
Poza tym, Oriane też ma sponsorów, trzeba to przyznać.
Dziewczyna
uśmiechnęła się tryumfująco.
- Więc
po co ci było to wszystko? – spytała.
-
Nie chcę sprawić wrażenia dziwacznego czarnoksiężnika. Och, przepraszam, ty już
takie sprawiasz!
-
Czyżby?
-
Och oczywiście, że tak. Te czarne szaty są całkowicie nie twarzowe. Wyglądasz w
nich jej jakaś staruszka. Nie twierdzę, że bez nich wyglądałabyś lepiej,
wiedźmo, ale mogłabyś próbować zachować pozory. Przy mnie nikt nie zwróci na
ciebie uwagi.
Vesilla
pokiwała energicznie głową, wpatrzona w twarz chłopaka.
Oriane
złapała kamyk. Już chciała sprawić, by chłopak dziwnym trafem udusił się kęsem
chleba, ale napotkała spojrzenie mentora.
„Nie
warto”.
-
Wiesz co? – powiedziała spokojnie. Nikt, poza jej stryjem, nie zauważył, by
jego wypowiedź różniła się emocjonalnie od poprzednich. – Niektórzy mogliby się
zabić, skacząc z poziomu swojego ego, na poziom swojego IQ.
Dziewczyna
wstała wolno od stołu.
-
Och, oczywiście, odejdź sobie, tchórzu – powiedział jadowicie chłopak, również
wstając. – Prawda jest taka, że jesteś w mnie zakochana! – krzyknął. – Nie
chcesz tego przyznać nawet przed samą sobą, ale tak jest! Podobam ci się,
wiedźmo, ale nigdy nie będę twój. To jest cała prawda!
Oriane
odwróciła się płynnie na pięcie.
-
Patrz wypowiedź wyżej.
Ѫ
Kiedy
dziewczyna zmierzała do swojego pokoju po kolacji, na której Alex chwalił się
swoimi wyczynami, ktoś położył jej rękę na ramieniu.
Dziewczyna
obróciła się spokojnie i spojrzała prosto w niebieskie oczy.
-
Chcesz coś powiedzieć?
-
Dalej się będziesz zgrywać, co? Lecisz na mnie.
-
Niestety nie rozumiem twojego toku myślenia.
-
Czyżby? Jesteś we mnie zakochana. I co, dalej będziesz udawać, że wygrasz te
igrzyska z palcem w nosie? Przebiją cię mieczem, nim zejdziesz z podestu.
Sztuczki się skończyły, co?
-
Nie wygram tych igrzysk z palcem w nosie. – odparła dziewczyna spokojnie. -
Wygram je z rękoma za plecami.
-
Nie sądzę – powiedział chłopak, siląc się na obojętny ton. Patrząc na nią miał wrażenie, że jego żołądek robi niespodziewanego fikołka.
-
Może nawet cię oszczędzę, byś to zobaczył.
-
Tak się składa, że chętnie pooglądam twoją śmierć – odparł, wbrew sobie.
-
Powodzenia.
Dziewczyna
ruszyła znów do pokoju. W połowie drogi odwróciła się jednak i wyszeptała:
-
Jeżeli chcesz wiedzieć, dlaczego otrzymałam niską punktację, to proszę.
Zdradziłam sekret Głównego Organizatora wszystkim pozostałym. Świński sekret.
Zostawiła
go, osłupiałego.
Ѫ
Alex
stał w łazience i przypatrywał się sobie w odbiciu lustra. Doskonale zdawał
sobie sprawę, że był niesamowicie przystojny. Miał niesamowicie czarującą
osobowość, kiedy chciał się komuś przypodobać. Był idealnym chłopakiem.
Wszystkie dziewczyny w Panem nie odmówiłyby mu.
Wszystkie
poza jedną.
W
jego myślach pojawiła się sylwetka dziewczyny o niesamowicie kruczoczarnych
lokach. Oczach, w których można by utonąć. Ciele tak drobnym i chudym, że
ciągle miałeś wrażenie, że może się złamać i talii, którą można by było objąć
palcami. Bladej, gładkiej cerze. Twarzy, która choć nie była idealna, choć z
wieloma skazami, była niesamowita.
Dziewczyny,
która zajmowała jego myśli już od dawna.
Dziewczyny,
która patrzyła się na niego, ja na obrzydliwego karalucha.
Czemu
wobec niej nie potrafił być tak uwodzicielski? Czemu za każdym razem odsłaniał
przy niej gorszą część charakteru? Nie potrafił jej niczym zaimponować, ciągle
przez przypadek mówił o jedno słowo za dużo.
Ciągle
próbował przekonać samego siebie, że nie jest w niej zakochany, krzywdząc tym
samym i siebie i ją.
Ponownie
spojrzał w lustro.
Jestem
idealny.
Powoli
wyszedł z łazienki jedynie w rączniku.
A
ona tam stała.
Stała
tuż przy drzwiach.
Schowała
coś do swojej szaty i zaczęła mówić.
Mówić
uwodzicielskim głosem, jak zwykle lekko zachrypniętym.
-
Jesteś idealny – powiedziała cicho, tak cicho, że musiał się do niej
przybliżyć. Ona również zrobiła krok w jego stronę i teraz stali zbyt blisko
siebie. Chłopak słyszał, jak jego serce bije szybciej niż powinno, gdy poczuł
jej oddech. Spojrzał się w te czarne oczy, w których okrył się cały kosmos.
-
Jesteś przystojny – ciągnęła. - Masz nieziemskie ciało. Piękne, niebieskie
oczy, dla których każda normalna dziewczyna dałaby się poćwiartować. Jesteś
idealny.
Chłopak
czuł, jak te pochlebstwa na niego wpływają. Czuł, jak serce mu rośnie pod ich
wpływem.
-
Jesteś zbudowany jak bóg – powiedziała i przejechała długim, zimnym palcem po
jego klatce piersiowej. Chłopak poczuł, jak przechodzą po nim dreszcze, nie
mógł się odezwać. Słuchał.
-
Czy nie to myślisz, patrząc w lustro? – Oriane dotknęła jego policzka. – A może
twoje myśli błądzą w kierunku innej osoby?
Puściła
go i zrobiła krok do tyłu. Jej oświetlona księżycem twarz była jeszcze bardziej
tajemnicza.
- Wiesz
co? Mam wrażenie, że z naszej dwójki nie ja jestem zakochana w tej drugiej
osobie.
Ѫ
-
Jak ci się podoba w Kapitolu? – spytał Arkadius, przeprowadzający wywiady
dziennikarz ze stolicy Panem.
-
Jest kolorowy – odpowiedziała ubrana w długą, czarną suknię dziewczyna o
wyglądzie czarownicy. Mówiła ze spokojem, w którym czaił się jad. - Cholernie
kolorowy i nie świadomy tego, jakie jest życie. Wszyscy tutaj żyjecie z głową w
chmurach i marzeniami, które nawet nie przyjdą do głowy normalnemu człowiekowi.
Żyjecie w kaftanie bezpieczeństwa, niewielka grupa populacji, która jeszcze
wie, co oznacza dzieciństwo.
Na
sali zapanowała cisza, przerwana jedynie kaszlem kogoś z widowni.
-
Eeee… co pomyślałaś, gdy cię wylosowano?
-
Wygram to. – Pewność w jej głosie sprawiła, że większość osób w pomieszczeniu
spojrzała na ni ze zdumieniem.
-
Przy takiej punktacji? Niektórzy szczerze wątpią w tę możliwość.
- Nie
obchodzą mnie niektórzy. Nie mam zamiaru żegnać się z tym światem.
-
Jak pewnie wszyscy. Pochodzisz z domu dziecka, nieprawdaż? Czy w związku z tym
masz jakąś osobę, dla której chcesz wrócić?
-
Nie. Jestem sama, a w dystrykcie znają mnie jako wiedźmę. I chcę, by tak
pozostało.
Jej
wypowiedź przerwał gong. Dziewczyna poczuła, że poświęcono jej mniej czasu niż
pozostałym, nie mogła jednak winić Kapitolu. Jej osoba była dość
kontrowersyjna.
Ѫ
Oriane
stała na platformie jadącej aktualnie do góry.
Miała
na sobie duże, wytrzymałe buty do chodzenia po skałach i górach, a do tego
całkiem wygodny, czarny strój, który nie był ani na ciepłą pogodę, ani na
zimną.
Raczej
na deszczową.
Ścisnęła
kamień, bez większego powodu. W świetle jej planu nie mogła zachowywać się
normalnie.
Dziś
zginie wielu ludzi.
Dziewczyna
zamknęła oczy i przypomniała sobie twarz stryja.
Dziś rano, tuż przed wejściem do poduszkowca, wziął ją na stronę i zaczął
wyrzucać z siebie potok słów.
- Wiem, ze to wygrasz. Nie mówię
tego, żeby cię pocieszyć albo coś w tym stylu. Widzę, że masz gotowy plan i
boję się, że coś o nim wiem. Czasami mam prześwity czyichś myśli, mam wrażenie,
że to trochę, a nawet bardzo nienormalne, ale kiedy poznałem ciebie coraz
częściej udaje mi się to kontrolować. Chciałbym ci jeszcze podziękować za
wiadomość o moim bracie. Cieszę się, że się spotkaliśmy. Kiedy wrócisz, możesz
zamieszkać u nas w domu, razem z moją córką i żoną. Mam wrażenie, że nie będą
miały nic przeciwko, zwłaszcza moja córka, bo ona uwielbia niestworzone
historie. I co z tego, ze jest już duża? Nie to decyduje o…
- Czy mógłby pan się pośpieszyć?
Zaraz muszę lecieć.
- Dobrze, przepraszam, zawsze gdy
się stresuję, zaczynam gadać od rzeczy. Jak wtedy gdy jechałem na moje…
- Proszę pana…
- Dobrze, rozumiem. Mam dla ciebie
jedną wiadomość. Podesty nie przewodzą prądu.
W tym momencie podeszli do nich
Strażnicy Pokoju i rozdzielili tę dwójkę.
Oriane
otworzyła oczy w momencie, w którym podest wyjechał na arenę.
Ѫ
Było
wietrznie, a do tego deszcz padał jak z cebra. Nad nimi rozległy się grzmoty i
błysnęły błyskawice. Oriane uśmiechnęła się, jednak w tym uśmiechu nie było
cienia radości. Był to uśmiech pełen zimnej satysfakcji.
-Mój
plan będzie jeszcze łatwiej zrealizować – szepnęła.
O
dziwo, podłoże areny nie było normalne, co roku była to trawa. Ale w tym…
Arena
wyglądała na w całości zrobioną z metalu.
Kamienie
były odlane z żelaza, w oddali widniał las z brązu. Róg był zrobiony z czystego
złota.
Wszystko
zostało stworzone idealnie.
Dziewczyna
wyprostowała się i odrzuciła do tyłu kaptur, a jej ciemne loki pokazały się w
całej swej okazałości.
Odliczanie
miało się ku końcowi.
I
wtedy rozległ się gong, zagłuszony częściowo przez grzmot.
Trybuci
jak na komendę ruszyli w obranym przez siebie kierunku. Pędzili, jakby ich
diabli gonili, jedni do rogu inni w przeciwną stronę.
Oriane
stała jak skała na podeście, gdy pierwsi zawodowcy zaczęli zbierać broń.
W
tym roku nie będzie rzezi.
Oriane
spojrzała na niebo, niebo pełne elektryczności i ścisnęła mocno kamień, aż jej
zbielały knykcie.
I
wtedy, na całej arenie dał się słyszeć ogromny grzmot.
W
róg obfitości uderzył piorun, zabijając wszystkich w odległości kilometra.
Wszystkich
prócz dwójki trybutów.
Ѫ
Oriane
patrzyła z niedowierzaniem na chłopaka po drugiej stronie metalowego pola. Jego
blond włosy były mocno naelektryzowane, jednak żył.
A
jego niebieskie oczy patrzyły się prosto na nią, gdy zszedł z podestu i ruszył
w kierunku rogu po broń.
Dziewczyna
czuła, że większość sił ją opuściła. Błyskawica nie jest prosta do przywołania,
a gdyby ktokolwiek ją teraz zaatakował, nie miałaby szans.
A w
jej kierunku zmierzał ten przystojniak, z obusiecznym mieczem w ręce.
-
Więc się spotykamy. Ponownie – rzekł diabolicznie.
-
Tak – odparła dziewczyna ze spokojem. – Bardzo szybko.
-
Czułem, że wiesz, iż się coś wydarzy. Patrzyłem na ciebie, gdy słyszałem gong.
Nie ruszyłaś się, a ja, wbrew instynktowi, również tak postąpiłem.
-
Nie wiem, czy ci dziękować, czy pytać, jak tam zdrowie psychiczne.
-
Wiesz co? Zabiję cię zaraz. I nie wygrasz. Nie wygrasz tak, jak mówiłaś.
Tym
razem cały cynizm opuścił dziewczynę. Z braku sił opadła na podest, ale nie
straciła przytomności.
-
Leżysz, jesteś całkowicie bezbronna. A ja trzymam broń – w oczach chłopaka
pojawiły się łzy. – Mógłbym cię pchnąć, tu i teraz, a potem wrócić do dystryktu
w blasku chwały.
Patrzyli
się na siebie. Ona spoglądała w jego czyste, niebieskie oczy, a on w jej
kosmicznie czarne. Oczy pełne gwiazd.
Oczy,
które kochał prawie tak samo, jak ich właścicielkę, za gwiazdy, które
sprawiały, że opuszczał go cały niepokój.
Chłopak
opuścił miecz.
-
Nie jestem w stanie tego zrobić, rozumiesz?
Patrzył
się na jej czarne włosy czarne jak atrament. Piękne loki. Zrobił krok w jej
kierunku, uklęknął i dotknął ich czułym gestem.
-
Zawsze o tym marzyłem. Przez tyle lat cię wyśmiewałem, ale moim marzeniem, w
głębi serca, było cię dotknąć. Rozpuściłem plotkę, że roznosisz zarazki, bo nie
mogłem tego zrobić i wolałem, by nikt nie mógł.
Chłopak
wstał. I spojrzał w niebo, po czym zaczął się śmiać.
-
Rozumiesz, że nie mógłbym bez ciebie żyć? Coś w tobie jest, przyciągasz mnie
jak magnes. Magnes przewodzący prąd. Mógłbym zginąć, gdybym się bardziej
zbliżył.
Blondyn
uniósł miecz i długo przyglądał się jego końcówce.
Po
chwili spojrzał dziewczynie w oczy.
-
Jesteś wiedźmą. Nie w złym tego słowa znaczeniu. Zaczarowałaś moje serce.
ZAKOCHAŁEM SIĘ W TOBIE!!! – wrzasnął na cały głos, próbując przekrzyczeć
grzmoty. – I wiesz co? Chcę na chwilę dotknąć zabójczego magnesu! Tę jedną,
ostatnią chwilę…
Nim
się zorientowała, już całował ją najprzystojniejszy chłopak w dystrykcie. Jej
prześladowca, chłopak, którego tyle razy chciała zabić. Marzyła,
by go torturować.
Nie
wiedziała, że to właśnie robiła przez wszystkie te lata.
-
Włóż ręce za plecy. Bo oto wygrałaś igrzyska… - szepnął Alex, gdy się odsunął.
Wbił
miecz prosto w swoje serce.
Ѫ
Tak mniej więcej wyobraziłam sobie reakcję Oriane (czy Helena Bonham Carter nie jest idealna do tej roli?) |
*Runa Uruz - Związana jest z pojęciem siły, mocy, energii do działania. Obrazem przypisanym tej runie jest pradawny tur, zwierzę, które już nie istnieje. Prawdziwy władca lasu, niezależny, czerpiący siłę wprost z Ziemi. Uruz powoduje, że możesz być stale zasilany tą energią.
Linki do zdjęć:
- Kamień:
- Helena Bonham Carter
- Felix Felicis
Linki do zdjęć:
- Kamień:
- Helena Bonham Carter
- Felix Felicis
OMG o-o
OdpowiedzUsuńZdążyłam napisać pierwszy komentarz i w dodatku dostałam dedyk do najlepszego rozdziału autorki...
Trzymajcie mnie, czy ja jestem w niebie?!
Nie no, ta Oriane... Co ona zrobiła!
Ekhm... Tego się nie spodziewałam, naprawdę.
Chciałabym dowiedzieć się trochę więcej na temat jej mentora i rodziców. Poza tym jeszcze co to za magia? Hej, ja chcę jakieś wytłumaczenie, no nie wiem, cokolwiek!
Albo najlepiej kolejny rozdział.
I więcej Oriane<3
Życzę Ci całego stada owiec i produkcji wełny... Ekhm, to znaczy weny. I oczywiście wesołych świąt ^^
A ja idę lepić pierogi ;-;
UsuńNie musiałaś się spieszyć - czytelnicy jak zawsze piszą zaskakująco dużo -_-.
UsuńMuszę cię zmartwić - nadal jesteś w ponurej, ziemskiej rzeczywistości.
Nie wiem, jak skomentować to "co ona zrobiła? Tego się nie spodziewałam". Zależy o co chodzi.
A jeśli chodzi o arenę to... strzeliła piorunem w róg obfitości?
No mogłaś się tego spodziewać, w końcu sama to zapowiedziała XD.
Jej mentor to dziadek Ewei. Podczas mrocznych dni walczył po stronie rebeliantów z niewiele starszym bratem, który od dziecka przejawiał ciekawe zdolności paranormalne. Nikt w nie nie wierzył, poza młodszym bratem. Kiedy powstanie zostało stłumione i bombowce Kapitolu wyleciały rozwalić trzynastkę, on stanął w jej obronie, wykorzystując wszystkie swoje umiejętności. Jako, że podczas wojny się rozdzielili, to dziadek Ewei nie wiedział, czy przeżył - założył, że nie. Tymczasem tamten poznał równie ciekawą co on kobietę i...ekhem... no w każdym razie na świat przyszła Oriane, która w przeciwieństwie do wielu, doskonale zdawała sobie sprawę z wartości swojej mocy. Gdy trochę dorosła (lat 10...) uciekła z domu i postanowiła odnaleźć stryja. Tak trafiła do dystryktu, gdzie umieścili ją w domu dziecka. Tam wszyscy jej nienawidzili, a na ich czele stał pewien przystojny chłopak, który ją gnębił. Kazał jej pobierać za niego astragale, na co ona się zgadzała (mikstury na ból brzucha i wymioty, o tak). I została wylosowana. Dalsza część historii na górze.
Dobra... rozdziału o tym nie będzie, a nie chcę ci spojlerować co się wydarzy.
Cieszę się, że Oriane przypadła ci do gustu - ja ją uwielbiam bezgranicznie.
No i co? To tyle. Wesołych świąt, a pezenty już masz...
Okej
P.s. propo magii, ona istnieje na tym świecie i nie uważam, żeby igrzyska ją zmieniły. Po prostu mało ludzi zdawało sobie z niej sprawę.
Ups, napisałam tam gdzie nie powinnam ;) Po pierwsze, blog fantastyczny. Podoba mi się Twój styl pisania i wgl. Nie mogę się doczekać na kolejny rozdział ^^
OdpowiedzUsuńPo drugie, oczywiście także życzę Ci jak najwięcej komentarzy i wszystkiego <3
Jesteś naprawdę świetna w pisaniu, oby tak dalej!
W tym roku święta są naprawdę magiczne!
UsuńNawet nie wiesz, jak mi się zrobiło ciepło na sercu, gdy to przeczytałam. Rozdział pojawi się już jutro - rzecz jasna o Ewei, nie mogę jej przecież porzucić w tak strasznym momencie!
Naprawdę dziękuję za życzenia. Oby się spełniły!
NAPRAWDĘ DZIĘKUJĘ ZA KOMENTARZ
Okej
O borze zielony! Jeny! O matko! O.O
OdpowiedzUsuńTo opowiadanie jest niesamowite. Nie sądziłam, że wszystko tak się potoczy i że on zginie... a przynajmniej nie w ten sposób.
No i główna bohaterka taka intgująca i tajemnicza :) Bardzo ciekawa postać. Pojawia się lub pojawi w innych Twoich opowiadaniach?
Szkoda może, że tak szybko Oriane wszystkich wybiła przy rogu, ale co tam. Magia zawsze zwycięża xd Magia jest zaje... bardzo fajna :D i tylko dla wybranych.
Wydaje mi się, że w poprzednim rozdziale już składałam życzenia, także dodam tylko, że Tobie i wszystkim czytelnikom także życzę szczęścia i radości, i uśmiechu. No bo święta to święta, to tylko kilka dni w roku. Nie ma się co przejmować, jeśli cały rok jest udany, tylko święta jakieś kiepskie. Albo cały rok jest kiepski. Przyszłość jest od tego, żeby dawać nadzieję i jak już dotrzemy do przyszłości, to wszystko się ułoży i będzie szczęśliwie.
Ktoś zrozumiał?
Pozdrawiam,
lapidarna
Tak. Zrozumiałam!
UsuńCud bożonarodzeniowy! Trzy komentarze!
Umrłam!
A jeszcze fakt, że przez ten tydzień nie miałam ani razu mniej wyświetleń od 100 to...
Umrłam!
BARDZO dziękuję za to, że uważasz, iż takie jest. Mi osobiście też strasznie się podoba (skromna pod tym względem nie jestem).
Chodziło o to, by wszystkich zaskoczyć. Niby powiedziała, że najwyżej piorun trafi w róg obfitości, a i tak nikt się tego nie spodziewał...
Tak, magia jest z-a-j-e-b-i-s-t-a. Nie bójmy się tego słowa.
Tak, ta bohaterka się pojawia w innych opowiadaniach, jest bowiem mentorką Ewey, głównej postaci tego bloga.
Naprawdę dziękuję za komentarz, nawet nie wiesz, ile dla mnie znaczy!
Okej
Ach witam, witam. Tak nietypowo w środku postów, które tak se czytam. Normalnie komentarz zostawiam na najnowszym, ale cóż... Kocham Helenę i jak czytałam o Oriane i jej włosach to Bella mnie nawiedzała (😫). Cudny blog. Yyyy, co jeszcze... Weny? Dobra życzę Ci szczęśliwej Wielkanocy ( jeśli ją obchodzisz ). Czy to ma znaczenie, że jest za ponad miesiąc?
OdpowiedzUsuń