12 lutego 2016

Rozdział 24. Niespodzianka!

- Zostań tam gdzie stoisz i trzymaj ręce na widoku – rozległ się za mną kobiecy głos.
Zamarłam, a chwilę potem poczułam nóż na gardle.
Zaczęłam szybciej oddychać, o wiele szybciej, niż powinnam.
- Zachciało się pić, co? Moja woda. Jasne? Moja.
Już wiedziałam, kto za mną stoi. Rozpoznałam ten głos.
Erika.
Kolejny zły aspekt bycia niemową – kiedy ktoś ci chce poderżnąć gardło, ty nie masz jak protestować.
- Nic nie mówisz? Zgadzasz się, czy nie? Moja, prawda?
Delikatnie pokiwałam głową, uważając na czubek ostrza.
- Momencik. – dziewczyna za mną stojąca odsunęła nóż. – Nic nie mówisz… Bo nie możesz?
Kiwnęłam głową, bojąc się odwrócić.
- Ewea?
Ponowne kiwnięcie.
Chwilę potem, zamiast noża poczułam, jak dziewczyna mnie odwraca w swoją stronę.
- Mój Boże, Ewea! – prawie krzyknęła. – Co by się stało gdybym cię zabiła!?
Chwilę stałam, nie wiedząc, co zrobić.
- Nie poznałam cię! Przepraszam, że ci groziłam! Jezu, czuję się tak podle… nic ci nie jest? Myślałam, że umarłaś przy rogu, widziałam twoje ciało. Nie mogłam sprawdzić na niebie, bo zaspałam! Ty żyjesz! Jak ja się cieszę!
Chwilę stałam zamurowana. Dziwny obrót zdarzeń. Doprawdy dziwny. Uśmiechnęłam się do dziewczyny, ale chwilę potem zobaczyłam, że jej ręka krwawi.
Złapałam patyk leżący na ziemi i napisałam na piachu: „Co ci się stało?”.
Dziewczyna najwyraźniej miała potrzebę ciągłego mówienia, bo wyrzuciła z siebie potok słów. Domyśliłam się, że parę dni bez towarzysza było dla niej cierpieniem.
- W trakcie rzezi przy rogu próbowałam zdobyć plecak. – wskazała na coś leżącego w kącie. – No i kapsnął mnie.
Posłałam jej pytające spojrzenie.
- Caps. Kapsnął mnie. Gra słów – wytłumaczyła, po czym ciągnęła swoją opowieść. - Jak na złość w tym cholernym bagażu nie było nic do opatrzenia rany, więc przemywam ją wodą, ale wiesz… nie jest za dobrze. Trochę boli. Idiota. Mam nadzieję, że umrze.
Szybko napisałam na ziemi, że on już jest martwy, gdyż nie chciałam wysłuchiwać dalszej przemowy na ten temat.
- Jest martwy? To cudownie! O jednego mniej!
Czy tylko mi to przypomina mowę psychopaty?
- Nieważne. A ty, jak o możliwe, że żyjesz?
Tak szybko, jak to możliwe streściłam jej wydarzenia spod rogu. Nadal byłam trochę oszołomiona tą wylewnością, bądź co bądź chwilę temu groziła mi nożem.
- To się nazywa szczęście – powiedziała i zabrała się za rozpalanie ogniska. Rozejrzałam się po jaskini. Dziewczyna już się urządziła. Widać było, gdzie śpi, leżał tam bowiem śpiwór.
Chwilunia… czy to nie był śpiwór Abby?
Erika, widząc moje spojrzenie, szybko wytłumaczyła mi o co chodzi.
- Ogarniasz, że szłam sobie przez las, a tu nagle patrzę i widzę śpiwór. Był jeszcze plecak, ale jeden już miałam, a poza tym był pusty. W każdym razie wzięłam, choć chwilę się bałam, że to jakaś pułapka.
Uśmiechnęłam się.
- Propo plecaków, nie rozumiem jednej rzeczy. Dostałam blok. Chodzi mi o taki blok z białymi kartkami, ogarniasz? Po co jest mi blok? Mam robić origami? Nawet kredek nie mam, choć wątpię, bym ich używała.
Spojrzałam na nią ze zdumieniem.
- Co, też dostałaś bezużyteczne rzeczy?
Kiwnęłam głową i wyjęłam z plecaka druty, włóczkę i długopis. Coś organizatorów wzięło na odkrywanie talentów u trybutów.
- Możesz wziąć moje. Tylko mi miejsce zawala, a ty przynajmniej napszesz sobie na plecach „Nie zabijaj, to ja, Ewea”.
Nastała chwila ciszy.
- Jesteś głodna? – spytała dziewczyna, nadziewając na patyk jakiegoś obrobionego ptaka. Trzeba przyznać – dobrze obrobionego. Najwyraźniej pochodzenie ma znaczenie.
Nie musiałam odpowiadać. Zrobił to mój brzuch, który jak na zawołanie przypomniał o swoim istnieniu.
- Jesteś głodna. Siadaj.
Jak kazała, tak zrobiłam, wpierw jednak wyjęłam z plecaka garnek i nalałam do niego wody, po czym postawiłam na prowizorycznej kuchence.
- O, jak fajnie. Będziemy mieć ciepłą wodę – powiedziała z entuzjazmem Erika. – Po co nam ona?
Chwilę pogrzebałam w plecaku i wyjęłam bandaże. Erika spojrzała się na mnie ze zrozumieniem, a ja jeden z nich wsadziłam do wrzątku.
Paręnaście minut potem obie jadłyśmy bliżej nieokreślonego ptaka, a ja dopiero wtedy zorientowałam się, jak bardzo byłam głodna. Od paru dni żywiłam się suszonymi owocami.
Kiedy skończyłam, gestem kazałam usiąść Erice obok mnie i zaczęłam się zajmować jej raną. Była mocno zabrudzona, więc dużo czasu zajęło mi wydłubywanie z niej ziemi i trawy. Kiedy już mi się udało, z rany obficie ciekła krew. Erika nie komentowała moich działań, była zbyt zajęta zaciskaniem mocno zębów z bólu. Kiedy w końcu udało mi się ją opatrzeć, na dworze zaczęło robić się zimniej.
- Dzięki – wysapała dziewczyna. – Teraz nie wda się zakażenie. Wiesz co? Proponuję ci sojusz. Łatwiej nam będzie przeżyć, nie?
Miałam wielką ochotę odpowiedzieć „nie”, ale nóż leżał niebezpiecznie blisko jej ręki, więc tylko wzruszyłam ramionami. Jedna noc nie zaszkodzi.
- To która z nas bierze pierwszą wartę?
Odpowiedziała jej cisza. No chyba nie spodziewała się, że na tę okazję cudownie ozdrowieję, nie?
- Dobra. Ja biorę. Obudzę cię… Jakoś w środku nocy. Ale raczej o czwartej. O ile organizatorzy nie rozwalą sobie zegarka. Dobranoc.
Wyjęłam z plecaka oba koce, bo nie spodziewałam się, że ta noc będzie inna. Położyłam się dodatkowo w śpiworze Eriki, gdyż sama to zaproponowała. Byłam pewna, że po raz pierwszy od początku igrzysk, tej nocy nie zamarznę.
Zanim się zorientowałam, zasnęłam.
~*~
- Wstawaj, spać mi się chce.
Pierwsze, co poczułam: zimno. Poza śpiworem. Bo w śpiworze było ciepło.
Nie chcę wstawać!!!
Powoli usiadłam, ale chwilę czasu zajęło mi przebudzenie się. Jedynym źródłem światła było ognisko.
- No wstawaj. Nie jest tak zimno – powiedziała Erika, szczekając zębami. – Jak usiądziesz na ognisku będzie nawet znośnie.
Mimowolnie uśmiechnęłam się.
Powoli zaczęłam wychodzić spod koca. Było zimno, ale przestałam zwracać na to uwagę, w świetle mojego planu.
Ponownie uśmiechnęłam się i tym razem był to zamierzony uśmiech.
- Idę spać. Obudź mnie, jak będzie jasno.
Uśmiechnęłam się do niej ponownie i zabrałam sobie jeden z koców, po czym się nim owinęłam.
- Pffff… Dzięki. Teraz będzie mi zimno – mruknęła Erika, będąc już w połowie w krainie snu.
Obserwowałam ją. Kiedy po piętnastu minutach byłam pewna, że śpi, wyjęłam z kieszeni plecaka długopis i blok od Eriki, z którego wyrwałam kartkę. Zaczęłam pisać liścik, w którym zawarłam potrzebne Erice informacje.
Kiedy skończyłam to robić położyłam go obok dziewczyny i przytrzasnęłam kamieniem, by nigdzie nie odleciał.
Chwilę potem wyjęłam z plecaka bukłaki i napełniłam je zimną wodą do pełna, gdyż jej zapas zaczął mi się kończyć. Dodatkowo wzięłam butelkę wody, opróżniłam ją do połowy i  z powrotem napełniłam.
Rozejrzałam się po wnętrzu jaskini. Czy czegokolwiek stąd potrzebowałam? Wydawało mi się, że nie. Spojrzałam na Erikę, która poruszyła się przez sen. Chciałam zabrać jej mój kocyk, ale kiedy zdałam sobie sprawę, że mogę zrobić kolejny, zostawiłam jej go.
Kiedy spakowałam plecak usiadłam na kamieniu jak najbliżej ogniska i czekałam na świt.
Przez całą noc wpatrywałam się w ciemność, szukając jakichkolwiek oznak życia. Jak każdy się pewnie domyślił, była to żmudna i nudna robota, więc parę razy udało mi się przysnąć.
Kiedy pierwsze promienie świtu wdarły się do jaskini podeszłam do Eriki i leciutko nią potrząsnęłam. Dziewczyna przewróciła się na drugi bok, mamrocząc coś pod nosem (wychwyciłam pośród tego imię Ewea, więc pewnie była wystarczająco przytomna, by wiedzieć co się dzieje).
Powoli wstałam i na palcach zaczęłam wchodzić pod górę, w kierunku wyjścia z jaskini.
Kiedy dziewczyna się obudziła, mnie nie było, a naprzeciwko jej oczu leżał liścik.

Eriko!
Przepraszam, że cię opuściłam. Wiem jednak, że nasz sojusz nie przetrwałby długo. W końcu zostałybyśmy my dwie i co by się wówczas stało?  Wzięłam trochę wody, bo zaczęła mi się kończyć, jednak jestem pewna, że i tobie jej wystarczy.
Chcę, żebyś wiedziała, że stałam na warcie do końca, aby nic cię w nocy nie zaskoczyło. Nie jestem twoim wrogiem
Odchodzę, ale w głębi serca pozostaję twoją sojuszniczką
Ewea
P.s. Zostawiam ci mój koc. Mam nadzieję, że się cieszysz.”


҉

2 komentarze:

  1. Czemu Erika jej nie zabiła?
    Czy Ewea jest jakaś ważna??
    Nie wiem sama co mam myśleć o tym rozdziale. Przede wszystkim nasuwa mi się słowo "świetny" ale przecież ty już to wiesz... W każdym razie jest naprawdę dobry :)
    Ja dalej stoję w miejscu ze swoim oppwiedaniem (jak ci się udało przetrwać opisując szkolenie i nie znudzić się na śmierć?!)
    Ale nie będę ci tu się żalić z własnych problemów. Jesteś naprawdę świetna w pisaniu, trzymaj tak dalej!
    Momoril~

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział. Erika...yyy, chyba nic o niej nie pamiętam. Moja pamięć jest genialna 😐
    Weny i czekam na kolejny rozdział
    Pozdrawiam RosalieIris 😊

    OdpowiedzUsuń