Witam was z
powrotem!
Na początek:
Przepraszam,
przepraszam, przepraszam i jeszcze raz przepraszam! Naprawdę starałam się
wstawić ten post w terminie, ale to było po prostu niewykonalne! Jednak już
jest…
Wydaje mi się,
że wsadziłam tu trochę za mało opisów, a akcja pędzi jak szalona, ale nie
jestem w stanie tego zmienić. Czyli jako jeden z niewielu postów wstawianych tu
przeze mnie jest uważany za coś niższej (choć nadal w miarę wysokiej) klasy.
Z ogłoszeń
parafialnych:
Czy mi się
wydaje, że wakacje oficjalnie się zaczęły? Nie jestem w stanie sobie tego
uświadomić, nie dociera to do mnie. Nareszcie! Bo jednak rok szkolny jest dosyć
męczącą rzeczą. Chcecie się pochwalić swoimi średnimi? U mnie 5.75 i mam nadzieję, że ten wynik otworzy mi trochę
widoki. Życzę wam wszystkiego najlepszego z okazji wakacji, choć są one pewnie
najlepszym, co może was spotkać!
W związku z
wydarzeniem opisanym w poprzednim akapicie muszę poinformować: posty nie będą
się pojawiać tak regularnie jak do tej pory. Dla wielu usprawiedliwieniem bywa
szkoła – dla mnie „wakacje” są jednak tym czasem, gdzie nie mam pojęcia jaki
jest dzień tygodnia, ani chociaż miesiąc.
Dobra,
strasznie się rozpisałam, już kończę
Okej
҉
Nie cały czas spędzony na statku wspominam nie miło.
Kiedy weszliśmy na pokład, George zaprowadził mnie na
niższe piętra. Przekonałam się wówczas, że statek jest naprawdę ogromny.
Mogłyby się w nim zmieścić 4 rakiety.
A chłopak prowadził, prowadził i prowadził mnie
plątaniną takich samych korytarzy, które wydawały się nie kończyć.
Znaleźliśmy się na jednym z dłuższych. Korytarzy,
rzecz jasna. Co parę metrów widać było drzwi, wejścia do kajut. Jak dotąd
wszystko było czyste, piękne i cud miód, więc spodziewałam się tego również w
nich. Jakie było moje zdziwienie, gdy dowiedziałam się, iż się myliłam.
Kiedy George otworzył jedną z nich mówiąc: „Teraz tu
będziesz mieszkać”, zobaczyłam mały, obskurny pokoik z trzema łóżkami, trzema
szafkami i jedną duża szafą. Królowały tu ciemne, nieładne kolory i brud.
Moja mina mówiła za mnie: „zabierz mnie stąd.”.
George się tylko roześmiał.
- Rozgość się! Niedługo przyjdą twoi współlokatorzy.
I zamknął mi drzwi przed nosem.
Chwila. Czy on nie mówił, że oni są ci dobrzy?
Wątpię.
Parę minut potem do tego pokoju wparowali dwaj
półbogowie. Tak, mężczyźni. Choć nie, po dłuższym przyjrzeniu się im zdałam
sobie sprawę, że jeden z nich jest kobietą. Była wyjątkowo brzydka, jak na mój
gust. Duży nos, ogromna ilość pryszczów, grymas niezadowolenia na twarzy.
Włosy, wyglądające jakby ich nie myła od paru tygodni, a z pewnością nie czesała.
Była gruba. Jakieś trzy lata starsza ode mnie, choć równie dobrze mogłaby
mniej. Nie wykluczałam, że jest po prostu wyrośnięta jak na swój wiek.
- Ohoho! Kogo my tu mamy? – powiedziała zjadliwie.
Przygotowałam się na szyderstwa. Długo nie musiałam czekać. – Co ty jesteś? Nie
mów mi, że jesteś naszym nowym współ… współ…
- Współlokatorem. – mruknął chłopak, który od jakiegoś
czasu przyglądał mi się uważnie. Miał blond włosy koloru siana i odstające
uszy. Był niski i sprawiał wrażenie wkurzającego.
Bogowie! Czemu? Co ja wam złego zrobiłam? Czemu mnie
tak karacie? Za co muszę być z tą dwójką? Zrobiłam coś, co się wam nie
spodobało?
Chwila. Czy ja pomyślałam „Bogowie”? Przecież są źli,
mogli to zrobić z czystej złośliwości. Swoją drogą, ciekawe jest to, jak szybko
nauczyłam się mówić do nich, nie „O mój Boże!”.
- Też się cieszę, że mogę was poznać! – krzyknęłam ze
sztuczną serdecznością.
- Najwyraźniej bez wzajemności. – Mruknął znów
chłopak. Taki miał styl bycia, nigdy nie mówił. Burczał, mruczał, jęczał. Od razu
wiedziałam, że jest wkurzający.
- Słuchaj, mała. - Zaczęła mówić gruba. - Ja tu
rządzę, nie podskakuj mi. Oddajesz mi swoje desery, nie? Nie odzywasz się bez
pozwolenia, nie? Jak chcesz, możesz się kłaniać, nie? Jak nie, zostaniesz tak
rozłożona na łopatki, że się nie pozbierasz, jasne?
Aha. Czyli jestem w pokoju z dyktatorem. Mówiłam już,
jak bardzo się z tego cieszę?
Dziewczyna najwyraźniej oczekiwała ode mnie
odpowiedzi. Spokojnie (na tyle spokojnie, na ile jest nie stać pod groźbą
rozłożenia na łopatki) patrzyłam się jej w oczy.
Dziewczyna nie wytrzymała spojrzenia. Odwróciła wzrok.
Czyli jest tchórzem. To jest najlepszy sposób na sprawdzenie tego. Po prostu
patrz się w oczy.
Czyli jest tylko wielka kupą mięcha ze skłonnością do
demoralizowania otoczenia.
Zaraz jednak owa kupa mięcha odwróciła się do mnie i
wrzasnęła mi w twarz, a na mnie trysnęły kawałki śliny.
- Pytam się, czy to jest JASNE?!
Uśmiechnęłam się w odpowiedzi. Nie robiła na mnie
najmniejszego wrażenia. Miałam do czynienia w swoim życiu z wieloma takimi
osobami, które niby odważne, ale jak przychodzi co do czego, to stają na
ostatniej linii frontu. Siebie nie uważam za odważną osobę, ale tchórzem nie
jestem. Nie poddam się tak łatwo.
To był błąd. Chwilę potem poczułam mocny ból pomiędzy
łopatkami, a następnie leżałam na ziemi, przygnieciona kupą mięsa.
- Pytam się ostatni raz. C Z Y T O J
A S N E?!
- Oczywiście, milady. - jęknęłam przez ból. Między
łopatkami naprawdę boli.
Dziewczyna puściła mnie, a wstając jeszcze kopnęła w
żebra. Suka. Oj, doigra się.
Natychmiast wstałam, nie zważając na to, że miałam
jakiś problem z żebrem. Czyżby mi je idiotka złamała? „Nie mogę pokazać
słabości”- myślałam podchodząc do łóżka, które nie było przez nikogo zajęte.
Myliłam się co do tego.
Nie cierpię się mylić.
- Co ty tam robisz? Won z mojego łózka. - Warknęła gruba,
leżąca na tym najbliżej drzwi.
- Pragnę zauważyć, że już jedno masz.
- Wiesz, zawsze mogę mieć ochotę się przenieść, nie?
- To jak będziesz mieć taką ochotę, poinformuj mnie. –
nie mogłam się powstrzymać. Wiedziałam, że może się to źle skończyć.
- Ach, pyskujemy, nie?
- Nie. – powiedziałam i usiadłam na łóżku. Powoli
zaczęłam zdejmować martensy.
- Małej białogłowej zechciało się poudawać twardą,
nie? – Powiedziała słodkim głosem gruba. – Już ja ci pokażę, smarkulo. Jutro w
trakcie ćwiczeń. Nie?
I tak zostałam nieoficjalnie wyzwana na pojedynek.
Zbliżała się pora obiadowa. Nie miałam bladego
pojęcia, gdzie iść. Byłam tu pierwszy raz. Potrafiłabym się wydostać na pokład,
miałam dobrą orientację w terenie, ale co dalej? Niestety, wielkie niestety,
moją jedyną nadzieją okazała się Gruba i Wkurzający. Fatt i Matt. Nie mam
pojęcia, dlaczego ich imiona się rymowały, ale było to przynajmniej śmieszne.
Jak się dowiedziałam, zaczęłam się chichrać, co poskutkowało bólem kolejnego
żebra. Trudno, raz się żyje.
Podążałam za nimi w pewnej odległości. Na szczęście
nie próbowali mnie zgubić i z łatwością dotarłam do sali jadalnej.
Była jak inne pomieszczenia pięknie zdobiona i robiąca
ogromne wrażenie. Przy stołach siedziały dzieci przeważnie starsze ode mnie, ale
zdarzały się też siedmio-ośmio latki. Nie mam pojęcia, co miałyby one robić w
armii. Wydawało się, że raczej się nie przydadzą. Mogłam się mylić.
Wszystkich nas było około 200.
Odeszłam jak najdalej od współlokatorów i usiadłam
pomiędzy dwoma w miarę mile wyglądającymi nastolatkami. Dziewczyna, ładna
blondynka o niebieskich oczach w kształcie migdałów uśmiechnęła się do mnie
przyjaźnie, a chłopak w ogóle nie zwrócił na mnie uwagi.
- Cześć. – mruknęłam nieśmiało.
- Hej kochana! Jak tam? Nowa? Może cię oprowadzić, jeżeli
tak? Czy już wszystko wiesz? Z kim jesteś w pokoju?
Zaskoczył mnie ten potok słów. Do tej pory miałam do
czynienia z Panem Wszystko-wiem-najlepiej-i-jestem-taki-piękny, Panią
Moim-idolem-jest-Adolf-Hitler i Panem
Nie-umiem-mówić-więc-będę-burczeć-na-wszystko. Pani
Potrafię-wyrzucić-z-siebie-1000-słów-na-minutę sprawiała wrażenie miłej i
dobrodusznej w przeciwieństwie do poznanych przeze mnie wcześniej osób.
- Mam na imię Stephen. – powiedziałam, nie chcąc jej
już więcej nazywać Panią.
- A ja Amy. To jak? Opowiadaj. Wiem, że jesteś nowa,
bo znam prawie wszystkich.
- Cóż… zostałam porwana przez Georga, potem byłam na
pobliskiej górze, gdzie koleś trzymał niebo, następnie trafiłam tu. W kajucie
jestem z Gru… znaczy się z Fatt i Mattem. Nie mam pojęcia, co jest gdzie, co tu
robię i ogólnie jestem trochę zagubiona.
Dziewczyna uśmiechnęła się.
- George jest przystojny, ale strasznie wredny i
dwulicowy. Nie lubię go. Tak jak Grubej i Wkurzającego. – uśmiechnęłam się.
Najwyraźniej wymyślone przeze mnie przezwiska powszechnie obowiązywały. – Jak
chcesz, możesz się przenieść do mojego pokoju. Mam jedno wolne miejsce,
zmieścisz się. Bogowie, ten idiota wsadził cię tam specjalnie. Ile razy już
oberwałaś od Grubej?
- Dwa. Raz dlatego, że się zaczęłam śmiać z jej
imienia.
- A pierwszy?
- Bo spojrzałam się jej w oczy, a ona nie wytrzymała
spojrzenia.
- Brawo. Mało tu takich, co się jej sprzeciwiają. Jest
córką Aresa, a one zwykle bywają wredne i stosujące nadmiernie przemoc. Cóż…
tak bywa. Oprowadzić cię?
Reszta obiadu minęła mi szybko. Jedzenie było smaczne,
nie spodziewałam się tego. Bo przecież w armii zwykle bywają papki… a tu taka
miła niespodzianka! Tu było pysznie.
I był deser.
Lody waniliowe w polewie truskawkowej.
Na pewno jestem po tej dobrej stronie, oni zwykle są
lepsi i mają więcej kasy.
ZWYKLE.
Zjadłam je szybko, tak, żeby Gruba nie zobaczyła iż
lekceważę jej zasady, po czym za Amy wyślizgnęłam się z pokoju.
Pokazała mi bogato wyposażoną salę do ćwiczeń, stajnie
z pegazami (mówiłam, że istnieją!), basen, bar, boisko do piłki nożnej i
siatkówki, stoły do ping-ponga i wiele, wiele innych rzeczy, których nie jestem
w stanie wymienić. Pokazała mi także grafik dnia półboga, na którym zobaczyłam
dużo wolnego czasu.
Nie muszę wracać do domu. Tu jest bosko.
Dodatkowo poszła ze mną do szwalni, gdzie dali mi
zapasowe ubrania i niezbędne rzeczy potrzebne do życia typu szczotka,
szczoteczka do zębów, pasta, ręcznik, mydło. Rzuciłam uwagę, że Gruba pewnie
zapomniała tu przyjść i obie ryknęłyśmy śmiechem. Zyskałam przyjaciółkę.
Nie musze wracać do szkoły. Podoba mi się tu.
Dodatkowo dziewczyna pomogła mi się przenieść do niej,
pokazała mi pościelone łóżko, na którym miałam od tej pory spać, przedstawiła
osoby godne uwagi.
Nie muszę wracać do Bostonu. Mogę zostać na
Księżniczce Andromedzie.
Fajne.
OdpowiedzUsuńW każdym razie: mi się podoba. Temat bardzo mnie zaciekawił. Osobiście bardzo lubię Aresa i jego (niektóre) dzieci. Jestem ciekawa czyim dzieckiem jest Wkurzający i Amy. Na Wkurzającego nie mam (jeszcze) pomysłu, a Amy... Hm... Podejrzewam Afrodytę albo coś w ten deseń. A Stephen? Wojny, wojny... Aresa przedstawiasz tu inaczej, więc nie. Czyżby Atena? Bellona? A może ona nie jest heroską tylko kimś znacznie potężniejszym?
Nie mogę się też doczekać następnych części-Córki Wojny, czy Igrzysk-wszystko jedno, obie serie (że tak pozwolę to sobie nazwać) są świetne!
Ja mam średnią 4.72. Moja najlepsza ocena to szóstka z wuefu. Jestem dobra we w-fie i polskim... Reszta trochę wisi (z matmą najgorzej... wrr!), ale sobie jakoś radzę. Gratuluję świetnych wyników! Pozazdrościć ;) Ja tylko biegam, piszę opowiadania i szwendam się z jedną przyjaciółką oraz chłopakami, moimi kumplami z klasy. Fakt, czasem zachowuję się feministycznie, ale lubię chłopaków z mojej klasy. To naprawdę równi goście.
Pozdrawiam. Weny, udanych wakacji, gratuluję raz jeszcze ocen i wyśmienitej średniej (chyba ostatnio taką miałam w I-III XD)!
PS: Wpadniesz do mnie? (Wreszcie!) napisałam kolejny rozdział o "Herosach". Tytuł niezbyt optymistyczny- "To kiedy pogrzeb?". Trochę perspektywy Percy'ego, Kalipso i Sharnon.
To co? Widzimy się u mnie? ;)
Tak naprawdę sama do końca nie wiem, czyim dzieckiem jest Wkurzający, ale Amy jest córką Apolla (córką afrodyty jest George i nie mogę jej ukarać byciem z nim rodziną!). Tak naprawdę niewiele osób zdawało sobie sprawę ze swego pochodzenia w Armii Kronosa, bo w końcu dlatego powstało całe to zamieszanie.
UsuńIgrzyska - 1 lipca. Córka Wojny - 8 lipca. Wiem, jestem boska znając te daty XD.
Osobiście uważam, że jestem mocna z WF, polaka, matmy (ostatnio rozwiązałam na przerwie zadanie dla 3 gimnazjum, co jest dla mnie wyczynem!), plastyki i... tyle. Sama nie wiem skąd mam tyle szóstek na świadectwie. Zwłaszcza ucząc się tylko do historii.
Już do ciebie lecę!
Okej
Jej miałam wrócić jak się dostanę do liceum, ale rozpoczęły się wakacje, mam trochę wolnego czasu, więc why not?
OdpowiedzUsuńTAK tradycyjnie przyprowadziłam mego męża Entera z naszym dzieckiem spaciją!
Au odwala mi, help!
Ten autyzm aż boli.
O czym ja miałam,a tak już pamiętam.
Ogólnie opowiadanie fajne, troszkę powtórzeń ( nie mówię tutaj o powtórzeniach słowa "nie"), och wybacz, że znów się o to czepiam.
Możesz mnie znienawidzić za to! Niestety mnie one zawsze mega bolą w oczy.
Co dalej. A tak ogólnie mi się podoba i nie wiem co więcej napisać, bo jestem po spotkaniu z koleżankami,a one wyżarły mi mózg xD
Czekam na next :D
A i na dniach pojawi się on u mnie :D
Pozdrawiam i życzę wiadra weny i internetóf
PaKi
Ps. U mnie tylko nędzne 5.05, no cóż trzecia gimnazjum, trza się było ciutke bardziej postarać
Bardzo lubię twojego męża, jest boski!
UsuńA twoje dziecko takie urocze!
Wiem, próbuję zwalczać powtórzenia.
Tobie też odwala po spotkaniu z koleżankami?
Nie mogę się doczekać u ciebie!
Nawzajem!
Okej
P.s. 5.05? Łał w gimbazie to ja nie zdobędę 3.00.
Wspominałam, że o wiele bardziej wolę ff PJ i że to podoba mi się o wiele bardziej?
OdpowiedzUsuńAż sama mam lekką ochotę napisać kolejne ff o Persiaku XD
I o wiele bardziej lubię Stephen od Eway ta mnie irytuje.
Co do mojej średniej 4,84. Patrząc na to że szóstą klasę skonczylam z 5,8 no to trochę słabo XD
Dobra wracam do rozdziału
Mi się podobało i to bardzo
* aż takiej szalonej akcji nie widzę, ale chyba mamy inne pojęcie akcji*
Dziwię się że Luke toleruje Fatt na pokładzie XD
No dobra
Pozdrawiam weny słodyczy cudnych wakacji a ja jadę do galerii
Laciata
Dla każdego coś innego. Możesz lubić bardziej to, dziewczyna jest po prostu inna XD.
UsuńPisz. To taka sugestia. Najlepiej o Persiaku.
Akcji więcej niż u Ewey -_-.
Luke nie tolerował Fatt na pokładzie, ale naprawdę miał ciekawsze rzeczy do roboty niż zaprowadzanie porządku XD.
Dziękuję za komentarz!
Cudnych wakacji tobie również!
Okej